Turkusowa suknia

Polscy dystrybutorzy zdecydowali się na turkus. Ci, którzy lubią snobować, określą ten odcień jako błękit królewski. Nieszczęśnicy, którzy właśnie rozpoczęli remont i naczytali się polskich nazw farb, mogą zaryzykować coś w stylu: „Morskie Oko z lotu ptaka” czy „Śniadanie nad zatoką”. Osoby nielubiące nadmiernych komplikacji powiedzą: „niebieski, no taki… bardzo niebieski”. Sprawy nie ułatwia fakt, że przepyszny, gruby i mięsisty jedwab zmienia odcień w zależności od światła. Jest zmysłowy jak kobaltowy aksamit u Davida Lyncha. Widowiskowy jak tiul w odcieniu niezapominajki, który Lily James nosi na balu w Kopciuszku (2015, K. Branagh).

W filmie Maryam Touzani Turkusowa suknia luksusowy materiał przewodzi emocje, prowokuje dotyk, symbolizuje pożądanie, otula tam, gdzie boli. Pełniący funkcję narracyjnego i emocjonalnego zwornika strój, który – mimo kilku niezręcznych asocjacji w języku polskim – należałoby raczej nazwać kaftanem, to długa, luźna, bogato haftowana złotą nicią galowa szata kobieca. Ma w Maroku długą tradycję sięgającą czasów upadku Grenady i napływu muzułmanów uchodzących przed hiszpańską inkwizycją. Kaftan szyty wedle starej szkoły powstaje – jak zostało przedstawione w filmie – tygodniami, każdy szew jest wykonany ręcznie, a w zamyśle twórcy strojem tym powinny się cieszyć także następne pokolenia. Rzemieślnicza tradycja, która wymiera, obrazowana z zaprawionym melancholią zachwytem, to jeden z najważniejszych tematów dzieła północnoafrykańskiej twórczyni. Zaraz obok tradycji wywodzącej się z restrykcyjnej religii, która niestety ma się świetnie, gryzie i uwiera.

Bohater Turkusowej sukni, Halim (Saleh Bakri), hafciarz artysta i krawiec perfekcjonista szyjący wspomniane wcześniej arcydzieło, wiedzie spokojne życie w Medynie, starej dzielnicy Sali, gdzie wąskie uliczki wybrukowano kamieniem przed setkami lat, w staroświeckiej łaźni dostaje się kubek do polewania pleców, a od czasu do czasu orszak pogrzebowy odprowadza na cmentarz zwłoki rytualnie oczyszczone i owinięte w biały całun. Na tle szarych ścian krzyczą kolory: stosy mandarynek na targu, gęsty pomidorowy sos, bela różowej satyny. Ale podskórny niepokój przenika nawet najbardziej idylliczne sceny. Opresyjny system daje o sobie znać zarówno w drobnych, z pozoru przypadkowych incydentach, jak i głęboko zakorzenionym lęku i wstręcie do samego siebie, będącego udziałem tych, którzy nie wpisują się w tradycyjny islamski system wartości i przypisane do niego role społeczne.

Halim ma łagodny uśmiech, delikatne palce i smutek przyczajony w kącikach oczu. Jego żona, Mina (Lubna Azabal), choć drobna i wychudzona, wydaje się przy nim zadziorna, bojowa i pełna apetytu na życie. Para kocha się głębokim, choć mało spektakularnym uczuciem, które Touzani portretuje z niebywałą, chwytającą za gardło czułością. Mimo to od czasu do czasu protagonista wymyka się do łaźni, gdzie w zamkniętej kabinie uprawia seks z obcymi mężczyznami. Jednak dopiero gdy w zakładzie krawieckim zostanie zatrudniony młody i piękny jak syn sułtana z Baśni tysiąca i jednej nocy praktykant (Ayoub Missioui), bohaterowie utkną w emocjonalnym klinczu.

Trudno wyrazić, jak piękny jest ten film. Chciałoby się o nim pisać, używając wytartych recenzenckich klisz: jest zarówno „zmysłowy”, jak i „skłaniający do refleksji”, „pełen emocji” i jednocześnie „intymny”. Opowiedziany zbliżeniami i półgłosem, świetnie wykorzystujący ciasne przestrzenie małego mieszkania i mikroskopijnej pracowni rzemieślnika.

W przyćmionym świetle jak zatopione w bursztynie połyskują drogocenne tkaniny i szpulki złotych nici. Męskie dłonie spotykają się nad haftem. Kobiece oczy łypią zza zasłony. Drobne epizody zesnute jedwabną nitką łączą się w fascynujące portrety bohaterów, którzy potrafią być dobrzy wtedy, gdy okoliczności są nad wyraz niesprzyjające.

W przeciwieństwie do schematów znanych z takich filmów jak Nić widmo (2017, P.T. Anderson), ubieranie drugiej osoby nie jest w Turkusowej sukni formą symbolicznej przemocy, narzuconej kreacji czy perwersyjnej gry. Ostatecznie przecież chodzi o miłość. Do pracy samej w sobie, do piękna, do kobiety, do chłopca.

Po raz kolejny okazuje się, że queer z powodzeniem zagospodarowuje przykurzoną niszę klasycznego melodramatu, bo tak bardzo chcemy, żeby – wbrew wszystkim przeciwnościom, wbrew całemu światu – tym razem jednak się udało.

 

„Turkusową suknię” można zobaczyć w ramach 14. LGBT+ Film Festival.

 

Turkusowa suknia

Le Bleu du caftan

Francja, Maroko, Belgia, Dania 2022, 118’

reż. Maryam Touzani, scen. Maryam Touzani, Nabil Ayouch, zdj. Virginie Surdej, muz. Kristian Eidnes Andersen, prod. Les Films du Nouveau Monde, wyst. Lubna Azabal, Saleh Bakri, Ayoub Missioui

Komentuj