Supernova

Supernowa to jasny i barwny obiekt powstały na niebie w wyniku eksplozji, który po jakimś czasie staje się niewidoczny. Tytułowa metafora kosmicznego wybuchu wyraźnie jednak kontrastuje z surowym realizmem opowieści Bartosza Kruhlika. Stanowi ona dość ponury obraz tragicznych dla lokalnej społeczności wydarzeń, które nieodwracalnie wpłyną na jej funkcjonowanie. Kosmiczną alegorię można więc raczej odnieść do samej konstrukcji filmu – oto obserwujemy zdarzenia, reakcje, układy i emocje krążące wokół wiejskiej, wydawałoby się prywatnej, katastrofy.

Supernova może być przykładem tendencji, na którą polska kinematografia czekała już od jakiegoś czasu: kina zaangażowanego, komentującego otaczający nas świat, a przy tym uniwersalnego, dającego szersze, nieraz metaforyczne spojrzenie, które będzie zrozumiałe pod każdą – równie skonfliktowaną – szerokością geograficzną. Jest bowiem w filmie Kruhlika, mimo poruszania się po orbicie znanych tematów i konwencji ocierających się o stereotyp, rzadko spotykana wiarygodność.

Polska wieś, alkoholizm, zdemoralizowany polityk, dobry i zły policjant, agresywna młodzież – wszystkie te obrazy gdzieś już widzieliśmy, skądś znamy, sami tylko nie wiemy, czy z kina, czy z własnego podwórka.

Niezwykle prosty punkt wyjścia – wypadek samochodowy na wiejskiej drodze – staje się przyczynkiem do sportretowania prowincjonalnego mikrokosmosu z całą gamą jego przywar, kompleksów, trudności w nawiązywaniu stosunków społecznych i relacji międzyludzkich. Wiejska społeczność zbierająca się wokół miejsca kraksy przywodzi na myśl tę z Pokłosia (2012, W. Pasikowski) czy Twarzy (2018, M. Szumowska), ale w przeciwieństwie do nich nie ma karykaturalnej gęby, a jedynie może nie do końca urokliwą, lecz autentyczną twarz. Wykrzywioną nieraz w pijackim bądź gniewnym grymasie lub eksponującą arogancki uśmieszek w przekonaniu o własnej omnipotencji, ale bez masek, które lubi nakładać polskie kino.

Można reżyserowi zarzucić dość schematyczne rozpisanie figury polityka (z oczywistymi „atrybutami” przedstawiciela władzy, jak narkotyki i płatny seks), który szantażuje zwierzchników ujawnieniem zakulisowych gierek, lecz ratuje go bezbłędne prowadzenie postaci. Kruhlik wydobywa z nieznanych szerszej publiczności – choć teatralnie doświadczonych – aktorów niezafałszowane pokłady emocji (szczególnie znakomicie kolejne warstwy silnego przeżycia odsłania Marek Braun). Świat rozpięty na przestrzeni kilkuset metrów pomiędzy dwiema taśmami policyjnymi, który oglądamy w czasie rzeczywistym, unika zagrażającej mu teatralności. Supernova jest stale zawieszona między banałem a psychologiczną głębią, między stereotypem a wiwisekcją rzeczywistości. Trudno także nie czytać filmu przez pryzmat społecznych dysproporcji, wojny polsko-polskiej, do której prowadzi klasowa w swej istocie konfrontacja.

Pretekst do szukania zaczepienia dzieła w obecnych kontekstach społecznych i politycznych dały również liczne zawirowania i perypetie programowe związane z filmem. Supernova była jednym z trzech tytułów dołączonych w ostatniej chwili do zestawu konkursowego festiwalu w Gdyni, pominiętych wcześniej wbrew decyzjom selekcjonerów. Tymczasem najpełniej ujawnia potencjał twórców młodego pokolenia portretujących społeczne antagonizmy: świadomych filmowego języka, umiejętnie prowadzących grę z widzem, unikających jednoznaczności czy toporności przekazu. U Kruhlika konflikt wywołuje społeczny rozdźwięk między miastem a wsią, bogactwem a biedą; każde wydarzenie musi mieć swojego sprawcę, a nieraz – kozła ofiarnego.

Reżyser odsłania pulsujący nerw społeczeństwa, pokazuje rodzącą się wśród wspólnoty rebelię, gniew wykluczonych. Otwarte pozostaje pytanie o możliwość zatrzymania tej nienawistnej perpetuum mobile.

Kruhlik – podobnie jak Wojciech Smarzowski, z którego naturalistycznych światów wyłania się Supernova – wprowadza nas w sam środek szalonego, zanurzonego w konflikcie i targanego sprzecznymi emocjami uniwersum, by w finale zdystansować się do niego, pokazać go w dalszej perspektywie, zamknąć w szerszej – być może nawet zbyt dosłownej – metaforze kosmicznego porządku. Ta nieco banalna myśl, że podglądany mikrokosmos jest częścią większego społecznego wszechświata, uspokaja tylko pozornie. Daje chwilowy dystans wobec osaczającego antagonizmem świata, ale de facto nie zmienia jego niepokojącego obrazu.

 

Supernova

Polska 2019, 78’

reż. i scen. Bartosz Kruhlik, zdj. Michał Dymek, muz. Endy Yden, prod. Studio Munka, Canal+ Polska, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, wyst. Marek Braun, Marcin Hycnar, Marcin Zarzeczny, Agnieszka Skibicka, Dariusz Dłużewski

Komentuj