Klondike
Kilka dni po zakończeniu 72. festiwalu w Berlinie rosyjskie wojska zaatakowały Ukrainę, przynosząc z powrotem wojnę do drzwi wciąż śniącej o końcu historii Europy. W takim kontekście swoistej reaktualizacji uległ także film Klondike Maryny Er Gorbacz, pokazywany w berlińskiej sekcji „Panorama”, opowiadający o ukraińskiej rodzinie w czasie wojny w Donbasie. Film, który na festiwal trafił jako opowieść o dramacie gdzieś na obrzeżach „naszego świata”, stał się nagle swoistym oknem na preludium międzynarodowego kryzysu.Centralną postacią dzieła jest ciężarna Irka. Zarówno jej partner Tolik, jak i młodszy brat Juryk namawiają ją do wyjazdu z niebezpiecznej strefy przygranicznej, kobieta jednak trwa w zamiarze pozostania w domu, mimo że brakuje w nim zniszczonej w czasie ostrzału frontowej ściany. Rodzinny trójkąt symbolicznie odbija tożsamościowy klincz, w jakim znaleźli się mieszkańcy Donbasu – Tolik trzyma w szufladzie mundur separatysty, Juryk w patriotycznym uniesieniu nie chce słuchać rosyjskojęzycznych piosenek, a między nimi lawiruje Irka, próbująca żyć swoim życiem. Ale historia nie zamierza pozostawić jej w spokoju, czego nader wymownym znakiem są szczątki zestrzelonego przypadkowo malezyjskiego samolotu, niemal dosłownie spadające na głowę Irki.
Narracja meandruje między rekapitulacją zdarzeń z 2014 roku z perspektywy świadków a zapisem stopniowej alienacji bohaterów doświadczających zaciskającej się wokół nich pętli narodowego konfliktu i widma przemocy, wdzierającej się w ich życia.
Choć Er Gorbacz wykorzystuje fabularnie głośną sprawę lotu MH17, nie traktuje jej jako centralnego punktu narracji, wpisując medialną sensację w ciąg wojennej codzienności. Dzięki temu zabiegowi reżyserka podkreśla polityczny paradoks – przez krótki czas, w którym rozgrywa się akcja Klondike, miejsce katastrofy staje się obiektem zainteresowania światowych mediów, jednak mieszkańcy wsi, zbierający ludzkie i mechaniczne szczątki ze swoich obejść, pozostają tak samo obojętni dla świata jak wcześniej. Widać to szczególnie wyraźnie, gdy Tolik wiezie do wraku holenderskie małżeństwo pielgrzymujące do miejsca śmierci swojego dziecka – to ich dramat jest uprzywilejowany, mieszkańcy wioski są w nim zaledwie statystami. Dramat jednych skupia międzynarodową uwagę, dramat drugich jest anonimowym przypisem.
Donbas Er Gorbacz różni się od tego, który kilka lat temu portretował Siergiej Łoznica (Donbas, 2018) – reżyserka podchodzi do wojennej rzeczywistości w sposób bardziej subtelny, zawęża perspektywę do intymnej historii, a zamiast groteski sięga po neomodernistyczną poetykę. Zdradzając inspiracje kinem Carlosa Reygadasa, autorka (odpowiadająca także za montaż) konstruuje swoją opowieść w oparciu o długie, filmowane w szerokim planie i zgaszonej palecie barw ujęcia, w których często rozdziela ruch kamery i zdarzeń, pozwalając rzeczom dziać się na marginesie lub już poza kadrem. Miarowy rytm codzienności zaburzany jest cyklicznie przez mniejsze lub większe eksplozje – wybuchające pociski, emocjonalne załamania, a wreszcie realistycznie przedstawianą przemoc. W ten sposób wykreowana zostaje duszna, przesiąknięta niepewnością i niewypowiedzianym lękiem rzeczywistość niespokojnego trwania.
Obraz życia w cieniu wojny Er Gorbacz stara się dodatkowo pogłębić, uruchamiając refleksje dotyczące społecznego podłoża wydarzeń. Zakleszczenie kobiecej protagonistki pomiędzy utożsamianymi przez mężczyzn skrajnymi ideologicznymi postawami zazębia się z doświadczeniem kobiecości w kontrolowanym przez mężczyzn świecie.
Szczególnie wybrzmiewa w Klondike motyw odradzania, obecny w wątku macierzyństwa oraz powracającym marzeniu Irki o odbudowie zniszczonego salonu. Zamiast na budującą sprawczość Er Gorbacz zdaje się jednak wskazywać na bezsilność bohaterki wobec splotu opresji, rysując pesymistyczny obraz erozji człowieczeństwa.
Niejednoznacznym tytułem reżyserka zdaje się sugerować skojarzenie ulokowanego na peryferiach, ogarniętego wojenną gorączką Donbasu z obleganym przez poszukiwaczy złota rejonem rzeki Klondike. Oba miejsca łączy kontekst zewnętrznej eksploatacji, nagły zwrot ku rubieżom ma dziś jednak inny wymiar. Wschód Ukrainy nie kusi wizją bogactwa, lecz straszy śmiercią, jest raczej piekłem niż ziemią obiecaną. W swoim filmie Maryna Er Gorbacz spogląda na tę przestrzeń oczami zwykłych ludzi, których z globalnej perspektywy zwykle słabo widać, lecz którzy geopolitykę odczuwają na własnej skórze.
Klondike
Ukraina, Turcja 2022, 100’
reż. i scen. Maryna Er Gorbacz, zdj. Światosław Bułakowski, muz. Zwiad Mgebriszwili, prod. Kedr Film, Protim V.P., wyst. Oksana Czerkaszyna, Siergiej Szadryn, Oleg Szczerbina
Komentuj