Ema
Kiedy już wydawało się, że w tym roku pogranicza teledysku i filmu muzycznego zostaną zdominowane przez Paula Thomasa Andersona i jego "Animę" (2019), rzuconą przezeń rękawicę podjął Pablo Larraín. Chilijczyk wybrał do swojego tandemu rodaka, Nicolasa Jaara, którego jaskrawe, często agresywne beaty towarzyszą bohaterom "Emy" przez cały seans. Różne style muzyczne i taneczne, a także nadane im znaczenia to jeden z tematów obrazu Larraína. Główni bohaterowie, tancerka i choreograf teatru w Valparaíso, charakteryzowani są przez warstwę audialną filmu. Emę, tytułową bohaterkę, reprezentuje żywiołowy reggaeton, Gastona, jej męża – wystudiowany taniec współczesny. Ten muzyczny rozdźwięk stanowi jednak najmniejszy problem małżeństwa na życiowym zakręcie.Emę i Gastona poznajemy po tym, jak wszelkie ich nadzieje na nowy początek w związku rozwiały się. Przygarnięty przez nich chłopiec, który miał być gwarantem ciągłości małżeństwa, okazał się dzieckiem z problemami. W wyniku pożaru, który umyślnie wywołał, oszpecona została siostra głównej bohaterki. Pod wpływem ogromnych emocji i presji najbliższych opiekunowie zdecydowali się oddać dziecko z powrotem do adopcji, nie mogąc jednak pozbyć się wyrzutów sumienia z powodu tej decyzji. Osamotnieni w swoim cierpieniu i skazani na społeczny ostracyzm, w najbardziej przykrych słowach obwiniają się wzajemnie o sytuację, w której się znaleźli. Jego winą ma być bezpłodność, jej – zupełny brak instynktu macierzyńskiego. Wszystko się zmienia, gdy Ema dostrzega swojego synka w towarzystwie nowych opiekunów.
Larraín nie pozwala swojemu filmowi podążać utartymi ścieżkami melodramatu rodzinnego, lecz zamienia go w kolejne, po Jackie (2016), studium kobiety. Ema pozbawiona jest jednak tego, do czego Chilijczyk nas już przyzwyczaił – skupienia na konkretnym historycznym wydarzeniu i politycznym wymiarze współczesności. W miejsce kampanii referendalnej z Nie (2012) czy opowieści o budowaniu mitu Johna F. Kennedy’ego reżyser komponuje pulsującą muzyką alegorię o kobiecym dojrzewaniu do buntu.
Rewolta Emy, w fantastycznej kreacji debiutującej Mariany Di Girolamo, wyrażona jest głównie za pomocą ciała. Bohaterka rezygnuje z restrykcyjnych ram narzuconych zarówno przez gorset tańca współczesnego, jak i instytucję małżeństwa. Zamiast tego rzuca się w wir panseksualnych zbliżeń i reggaetonowych performansów na ulicach miasta, okazjonalnie siejąc zamęt przy użyciu miotacza ognia. Wraz z Emą zmienia się także narracja filmu, która przestaje faworyzować klasyczny montaż ciągły. Sceny budowania swojego życia na nowo są zaledwie przerywnikiem dla serii niezwykle zmysłowych teledysków.
Dwa powyższe porządki Emy współbrzmią z filozoficzną dysputą na temat znaczenia tańca, którą prowadzą bohaterowie w dialogach. W jednej z najbardziej pamiętnych scen filmu Gaston (świetny Gael García Bernal) wygłasza mowę o tym, jak reggaeton zniewala umysły fanów poprzez jednostajny, więzienny rytm. Larraín tak zbudował jednak świat Emy, abyśmy nie przyznali tej tezie racji – to właśnie taniec współczesny przez ramy swych reguł usztywnia to, co dla ludzkiego ciała jest naturalne, a jego domeną pozostaje pusta sala ćwiczeń i ponure teatralne mauzoleum. Na scenie, w półcieniu przełamywanym wyłącznie przez nieprzyjemnie przenikliwą czerwień, tancerze skupiają się na choreografii, synchronizacji i hierarchii. Kontrastuje to z wybuchami demokratycznej, niewymuszonej improwizacji reggaetonu, który można tańczyć wszędzie i o każdej porze: Emą kieruje głos instynktu, który podpowiada, by przy akompaniamencie boomboksa zatańczyła ze swoimi przyjaciółkami w wagoniku kolejki linowej czy wnętrzu jadącego autobusu. Sergio Armstrong wspiął się na szczyty sztuki operatorskiej, by kolorem i oświetleniem oddzielić obie przestrzenie. Wysoki kontrast i monochromatyczność sceny zderzył z hipnotyczną wielobarwnością Valparaíso. Z kolei dzięki pracy Felipe Criado białe, odbierające podmiotowość sceniczne kostiumy stanowią tło dla wzorzystych kreacji miejskich tancerek.
W swym najnowszym filmie Pablo Larraín ogrywa stary jak świat konflikt kultury i natury. Pierwszą z nich reprezentuje taniec współczesny i bezpłodny Gaston, drugą reggaeton, którego orędowniczkami są Ema i jej przyjaciółki – grupa harpii nieskrępowana społecznymi konwenansami. Samo wyzwolenie nie jest jednak istotą filmu Chilijczyka, lecz to, do czego zostanie wykorzystane. Ema dojrzała do posiadania rodziny i nie spocznie, dopóki jej nie odzyska.
Ema
Chile 2019, 102’
reż. Pablo Larraín, scen. Guillermo Calderón, Alejandro Moreno, zdj. Sergio Armstrong, muz. Nicolas Jaar, prod. Rocío Jadue, Juan de Dios Larraín, wyst. Mariana Di Girolamo, Gael García Bernal, Santiago Cabrera, Catalina Saavedra
Komentuj