Bóg istnieje, jej imię to Petrunija
Pomimo zawartego w tytule wyznania wiary film Teoni Strugar Mitevskiej nie stanowi próby przeszczepienia idei Christian films w realia południowych Bałkanów. Przeciwnie, to zjadliwa i prowokacyjna krytyka tradycyjnego, religijnego porządku oraz sprzymierzonych z nim struktur władzy – patriarchalnej, ekonomicznej, państwowej. Właśnie ta buntowniczość, podlana sporą dawką ironicznego humoru i trafnością społecznych obserwacji, decyduje o jakości i świeżości filmu Mitevskiej.Anarchistyczny impuls wyczuwalny jest już od pierwszego ujęcia. Obserwowana w dalekim planie tytułowa bohaterka, stojąca na dnie osuszonego, kolorowego basenu, składa się na geometryczną kompozycję opartą na harmonii barw i symetrii kształtów. Już po chwili jednak ten elegancki obraz zostaje skontrowany uderzeniem agresywnej muzyki metalowej, które towarzyszy długiemu zoomowi na Petruniję. Ten dysonans to zapowiedź całego filmu, w ciągu którego będziemy poznawać rezolutną protagonistkę za pomocą wyrazistych zestawień wizualnych oraz fabularnych, a także eklektycznej narracji, wykorzystującej na równych prawach ujęcia z ręki, długie statyczne kadry oraz fragmenty pozorujące telewizyjny reportaż.
Realizacyjna ekscentryczność jest niejako przedłużeniem osobowości i działań Petruniji, 32-letniej absolwentki studiów historycznych, która w niewielkiej rodzinnej miejscowości nie może znaleźć pracy. Po jednej z upokarzających rozmów kwalifikacyjnych, w czasie której pada ofiarą przemocy seksualnej ze strony pewnego siebie, groteskowego „menedżera”, Petrunija napotyka religijne zgromadzenie. Jego członkowie biorą udział w obchodach lokalnej tradycji, w której nadejście wiosny witane jest wyścigiem po wyrzucony do rzeki przez popa krzyż. Impulsywna Petrunija od razu wskakuje do wody, by już po chwili wyłonić się z niej ze ściskanym w dłoni krucyfiksem. Tym samym staje się sprawczynią niemałego skandalu, tradycyjnie bowiem w zawodach udział mogą brać tylko mężczyźni. Oburzenie obnażonych do pasa pretendentów, którzy bardziej niż bogobojne owieczki przypominają kiboli miejscowej drużyny piłkarskiej, o mało nie doprowadza do linczu. Ostatecznie Petrunija zachowuje trofeum, ale musi stawić się na lokalnym posterunku policji.
To tam toczy się większość filmu, który przemienia się w zjadliwą farsę. Jej teatralność podkreśla dodatkowo jedność miejsca, czasu i akcji, a sedno stanowią coraz bardziej usilne próby przekonania bohaterki przez miejscowe autorytety do konieczności oddania reliktu. W oczach komendanta policji oraz popa – reprezentujących kumpelski sojusz władzy i Kościoła – doszło do poważnego naruszenia społecznego ładu, który musi zostać uzdrowiony. Po stronie Petruniji staje wyłącznie reporterka stołecznej telewizji, która jednak w równie dużym stopniu co o krzywdzie dziewczyny myśli o szansie na zbudowanie własnej kariery, jaką daje jej ta kontrowersyjna sprawa.
Największym walorem dzieło Mitevskiej jest jego bezpretensjonalność. Podobnie jak bohaterka, która odżegnuje się od powtarzanych prób wpisania jej buntu w szersze ramy ideologiczne (feminizmu, antyklerykalizmu, anarchizmu), tak też sam film unika plakatowości, nie tracąc jednocześnie siły wyrazu. Stawiając w centrum pozornie błahy incydent, przenosi cały konflikt na poziom symboliczny – jego stawką nie jest przecież poświęcony przez popa kawałek drewna, partyzancko przechwycony przez protagonistkę, ale sprawy fundamentalne – godność, podmiotowość i prawo do pełnego uczestnictwa w życiu społecznym. Walka ta ma przede wszystkim wymiar płciowy, lecz istotne są również jej klasowe podteksty, związane z prekaryzacją młodych wykształconych ludzi oraz społeczno-ekonomiczną zapaścią prowincji.
W tych zmaganiach trudno jest nie kibicować bohaterce. Wspaniale obsadzona i grająca koncertowo Zorica Nusheva czyni tę postać jednocześnie godną podziwu i współczucia. Z jednej strony pełną przekonania, determinacji i pogody ducha, z drugiej zaś zdradzającą skrywane pod nimi pokłady neurozy i desperacji. Uosabiając liczne frustracje swojego pokolenia (a także regionu, gdyż postkomunistyczny posmak świata przedstawionego nie umknie zapewne uwadze polskiego widza), Petrunija pozostaje w pierwszej kolejności sobą – niepowtarzalną jednostką i cichą superbohaterką XXI wieku.
Bóg istnieje, jej imię to Petrunija
Gospod postoi, imeto i’ e Petrunija
Macedonia Północna, Belgia, Francja, Chorwacja, Słowenia 2018, 100’
reż. Teona Strugar Mitevska, scen. Teona Strugar Mitevska, Elma Tataragić, Virginie Saint-Martin, prod. Sister and Brother Mitevski, Entre Chien et Loup, Vertigo, Spiritus Movens, Deuxième Ligne Films, wyst. Zorica Nusheva, Łabina Mitevska, Stefan Vujisić, Suad Begovski
Komentuj