Alicia Vikander. Heroina z sąsiedztwa

Metoda szwedzkiej aktorki nie jest rewolucyjna: polega na mariażu swojskości z patosem. Te dwa elementy łączy ona jednak z jedynym w swoim rodzaju baletowym wdziękiem. Podobnie jak muzyka Chopina, jej role to „armaty ukryte w kwiatach”. Pod porcelanową powierzchnią drzemie siła i moralna nieskazitelność. Co kryje się za sarnim spojrzeniem Alicii Vikander?

Joe Wright w swej niemal kampowej adaptacji Anny Kareniny (2012) czyni z pierwszej ekspozycji postaci Kitty Szczerbackiej klasyczną apoteozę. Kurtyna unosi się, scenę wypełniają puszyste obłoki z kłębiącymi się stadami amorków, a sama bohaterka, w białej sukni debiutantki, spoczywa w malowniczej pozie na sofie w głębi kadru. Nieszczęsny, zakochany do szaleństwa Lewin (Domhnall Gleeson) staje jak wryty. Kiedy z obłoków wyłania się egzaltowany Tołstojowski podlotek, mówiący na przydechu, z nastoletnią emfazą, delikatna uroda i dziecięca niewinność charakteryzujące postać graną przez Alicię Vikander wydają się najważniejszą składową jej emploi. Pod koniec filmu, gdy już jako żona Lewina pielęgnuje jego umierającego brata z niezłomną cierpliwością charakterystyczną dla kobiecych aniołów XIX-wiecznej literatury, jej wizerunek zyskuje niezbędne dopełnienie.

W Testamencie młodości (2014, J. Kent) jako główna bohaterka udziela ostrej reprymendy przyszłemu narzeczonemu (Kit Harington), stojąc na podwórku pośród łopoczących na sznurach do prania koronkowych firanek. Ta scena jest kluczem do większości postaci, w które wcieliła się Alicia Vikander. Pod pozorną kruchością i niemal dziecięcym wdziękiem kryje się energia i siła. Obdarzona twarzą renesansowej Madonny aktorka potrafi być jednocześnie macierzyńska i dziewczęca, zagubiona i zdeterminowana, dająca oparcie i potrzebująca go.

Bohaterki, które stworzyła tegoroczna laureatka Oscara, przeżywają ekstremalne emocje, często zmagają się z tragiczną stratą. Reprezentują całą skalę psychicznego bólu: od subtelnej melancholii do cierpienia na granicy katatonii, które pozornie rozładować może tylko akt destrukcji. Jednak siła opisanych tu kobiet najczęściej umożliwia powstanie nowej jakości.

Niezależnie od tego, czy szwedzka aktorka zagra córkę alkoholiczki, rozpaczliwie walczącą o wymarzoną pracę w filharmonii (Czysta [2009, L. Langseth]; nagroda Szwedzkiego Instytutu Filmowego), młodą matkę zmagającą się z upośledzeniem dziecka (Hotel, 2013, L. Langseth) czy arystokratkę z czasów I wojny światowej wyruszającą ochotniczo na front (Testament młodości), zawsze będę to opowieści o wyzwalaniu się z wewnętrznych lub społecznych ograniczeń.

Dziewicza czystość

Wizerunek heroiny romansu, do którego odsyłają najsłynniejsze role Alicii Vikander, inspiruje do użycia przy ich opisie wiktoriańskich kategorii moralnych i estetycznych – przede wszystkim zespołu pojęć związanych z dziewictwem i nieodłącznym od niego (oczywiście na płaszczyźnie mitu) wyobrażeniem moralnej czystości.

Siła postaci, w które wciela się szwedzka gwiazda, wynika z etycznej nieskazitelności, ze szlachetności serca – przekształcają one rzeczywistość, nie ulegając przy tym skalaniu. Warto zauważyć, że kategoria czystości dotyczy też postaci dotkniętych społeczną patologią. Wspomniana wyżej bohaterka Czystej mówi na początku filmu: „Po raz pierwszy usłyszałam Mozarta na YouTubie. (…) Szukałam jakiegoś głupiego klipu i nagle zamarłam, urzeczona muzyką. Od tamtego czasu nie mogą mnie dotknąć. Niech zachowają dla siebie swoje kutasy i brzydkie życie, niech mówią, co chcą. Nie obchodzi mnie to. Jestem gdzie indziej”. Wiedeński klasyk pomaga Katarinie symbolicznie oczyścić się z osadu dawnego życia. W ostatniej scenie nawet śnieżnobiała koszula, którą nosi dziewczyna, wpisuje się w wizualne klisze moralnego nieskalania. W filmie Ex Machina (2015, A. Garland; nominacje do Złotego Globu i Europejskiej Nagrody Filmowej) wykorzystanie dziewiczego emploi Vikander wprowadza w błąd zarówno bohatera, jak i widza – szczególnie dlatego, że w rolach młodego programisty i uwodzącego go robota o imieniu Eva obsadzono parę, która spotkała się już na planie Anny Kareniny, reprezentując czystą małżeńską miłość.

Projektantka kostiumów do Testamentu młodości, Consolata Boyle, ubierała aktorkę w suknie i kapelusze odpowiadające kolorom wnętrz – ściennych tapet i meblowych obić. To częsty zabieg w filmach, w których opresyjny charakter relacji społecznych podkreśla się za pomocą barwnej korespondencji scenografii i kostiumów. Wśród stylowych mebli i delikatnej porcelany postać grana przez Alicię Vikander wydaje się kolejnym bibelotem, drogocenną bursztynową figurką. Z kolei w Annie Kareninie śpiąca Kitty, ukazująca się o wschodzie słońca w oknie powozu, nosi pęki powiewających wstążek, suknię w kolorze spłowiałego błękitu i dodatki w delikatnych, zlewających się z cerą kolorach. To modelowy anioł domowy, mimo emocjonalnego związku z ziemią wciąż wyrywający się ku rzeczywistości wznioślejszej niż świat materii. W Ex Machina podobne wrażenie wywołuje kwiecista sukienka i grube białe bawełniane pończochy, które zakłada Eva: strój adekwatny na majowe nabożeństwo w wiejskiej parafii.

Zdyscyplinowane ciało i naga twarz

Szczupła dziewczęca sylwetka i harmonijna budowa ciała aktorki potęgują wrażenie delikatności i kruchości. Lata spędzone w szkołach baletowych w Göteborgu i Sztokholmie oraz występy w scenicznych musicalach zapewniły jej niewymuszoną grację, doskonale sprawdzającą się w specyficznej, teatralnej konwencji Anny Kareniny, zwłaszcza w scenach tańca na fatalnym balu. Szczególnie interesująca jest „cielesność” bohaterki filmu Ex Machina, na którą składają się przezroczyste powłoki ze sztucznego tworzywa, światłowody i chrom. To miękkie, wyważone gesty, z których każdy jest perfekcyjny i idealnie celowy; nienagannie wyprostowane plecy; precyzyjnie odmierzane kroki, pełne pozornie nieświadomego wdzięku przechylenie głowy podczas rozmowy. Całkowite panowanie nad własnym ciałem cechuje zarówno zawodową tancerkę, jak i zdeterminowanego zabójcę czy zaprogramowanego przez geniusza androida, a postać Evy z dzieła Garlanda łączy cechy ich wszystkich.

Alicia Vikander gra jednak przede wszystkim twarzą. Dzięki pełnej wyrazu mimice odnosi sukcesy w rolach, które wymagają dosłownego i metaforycznego ściśnięcia gorsetem, dopasowania do obowiązujących w minionych epokach kanonów zachowania.

Świetnym przykładem jest Kochanek królowej (2012, N. Arcel), melodramat o zakazanym romansie władczyni i nadwornego lekarza połączonych sympatią do oświeceniowych myślicieli. Rokokowa monarchini Karolina Matylda Hanowerska, intelektualistka i reformatorka, to całkowite zaprzeczenie współczesnego filmowego wizerunku Marii Antoniny utrwalonego przez Sofię Coppolę (2006). Jest błyskotliwa i ironiczna, odważna i niezłomna, a jednocześnie bardzo naturalna. W filmie duńskiego twórcy twarz bohaterki odzwierciedla całą gamę subtelnych emocji. Możemy obserwować najrozmaitsze odmiany uśmiechów i półuśmiechów, czasem ledwo widocznych, błądzących w kącikach ust i oczu. Delikatna melancholia skrzywdzonej królowej, ironia i dystans połączone ze wzniosłym smutkiem, bunt i poczucie krzywdy – wszystko to znajduje odzwierciedlenie w subtelnych poruszeniach twarzy.

Nawet w tak źle napisanych rolach, jak Anke Domscheit w Piątej władzy (2013, B. Condon), konfidencjonalny uśmiech Alicii Vikander tworzy od pierwszej sceny atmosferę wtajemniczenia i poufałości, sugerując, że bohaterka może się podzielić fascynującą tajemnicą. W Dziewczynie z portretu (2015, T. Hooper) na twarzy Gerdy można dostrzec delikatny kpiący uśmieszek wskazujący, że w duchu śmieje się sama z siebie. W zamkniętej i odizolowanej przestrzeni domu wynalazcy i natłoku biblijnych metafor charakteryzujących świat przedstawiony filmu Ex Machina tajemniczy półuśmiech Evy wydaje się pierwszym uśmiechem szóstego dnia stworzenia.

Kluczowym elementem w ekspresyjnej mimice aktorki są duże brązowe oczy. Wpatrzone uparcie w przestrzeń, lśniące w nieruchomej, stężałej od tłumionych emocji twarzy, w momentach tragicznych mówią o uczuciach bohaterki najwięcej. Mogą lśnić kasztanowym ciepłem, gdy się uśmiecha, aby w innej scenie ściemnieć niemal do czerni i porazić wyrazem ostatecznego cierpienia. Wykorzystują to twórcy filmowi: pierwsza scena Czystej jest spuentowana spojrzeniem Katariny wprost w kamerę, a Dziewczyna z portretu zaczyna się od zbliżenia twarzy Gerdy, sytuując ją od razu w intymnej relacji z widzem.

Wróżka

Oscarowa suknia Vikander i jej złotobrązowe, luźno upięte włosy mogły przywodzić na myśl balową toaletę Belli z disnejowskiej Pięknej i Bestii (1991, K. Wise, G. Trousdale). Jednak nie tylko strój na czerwony dywan łączy laureatkę nagrody z barwnym uniwersum animacji. Uzasadniony wydaje się fakt, że twórcy Kopciuszka (2015, K. Branagh) rozważali obsadzenie szwedzkiej aktorki w tytułowej roli. Można zaryzykować stwierdzenie, że wniosłaby ona do roli beneficjentki awansu społecznego swoją manifestującą się w drobnych gestach i intensywnym spojrzeniu siłę – element wywrotowy, którego brakowało Lily James, reprezentującej skondensowany ekstrakt brytyjskiej słodyczy. Rola Vikander w Siódmym synu (2014, S. Bodrov), inspirowanej klasycznymi baśniami adaptacji powieści Josepha Delaneya, uwydatniła szczególny, baśniowy charakter jej urody, ale przede wszystkim nawiązywała do wizerunku najbardziej znanych bohaterek filmów animowanych: piękności, które za zasłoną bujnych włosów i pod wspaniałą suknią skrywają świetnie wszystkim znaną, przebojową i zabawną dziewczynę z sąsiedztwa. Grana przez nią postać – córka czarownicy i szpieg złych mocy, ulotna i uwodzicielska, jest jednocześnie dziwnie znajoma i swojska, co udowadnia, że trzeba znacznie więcej reżyserskiej determinacji, aby uczynić femme fatale z Alicii Vikander.

Dziewczyna z sąsiedztwa

Postaci, w które wciela się tegoroczna laureatka Oscara, niemal zawsze mają w sobie coś z dziecka: świeżość, prostotę, otwartość. Brak maniery czy pozy. Szwedzkie kino nie widziało w niej heroiny romansu. Dowodzą tego Klejnoty koronne (2011, E. Lemhagen), specyficzna mieszanka kryminału i fantastyki, w której gra samotną dorastającą dziewczynę opiekującą się bratem z zespołem Downa, wychowaną przez fantastę, alchemika-amatora oraz mistrzynię opowiadania baśni, tworzącą dla siebie i dzieci zamknięty fantastyczny świat. Zmiana aktorki z grającej dziewczynkę Amandę Junegren na nastoletnią Vikander dokonuje się tu niemal niezauważalnie. Fragancia do końca pozostanie tą samą zamkniętą w sobie, odważną i ekscentryczną osóbką.

Kryptonim U.N.C.L.E. (2015, G. Ritchie) to powrót do wizerunku chłopczycy. Zadziorna mechaniczka samochodowa z NRD na potrzeby wywiadowczej misji ulega widowiskowej transformacji w ikoniczną damę lat 60., noszącą się jak Jackie Onassis lub Catherine Deneuve. Pozorna kapitulacja wobec oczekiwań dwóch stylowych, acz roszczeniowych agentów, z którymi podróżuje, nie obejmuje rezygnacji ze swobodnego stylu bycia, zamaszystych ruchów i picia szklankami mocnych trunków. Przez sen bohaterka chwyta towarzyszącego jej szpiega za rękę, prowokuje go do bójki jak starszego, tyranizującego ją brata; a otrzymując prezent, podejmuje grę w zgadywanie, w której ręce się znajduje. Słowem – wciela się w pełną wdzięku chłopczycę, łączącą w sobie cechy dorosłej kobiety i dziecka, a z obu poziomów kwestionującą obowiązujące powszechnie reguły.

Przyjaciółka

Oscarowa rola Alicii Vikander w Dziewczynie z portretu jest ukoronowaniem jej dotychczasowej kariery między innymi dlatego, że dwa główne typy bohaterek, w które wcielała się w swoim dotychczasowym repertuarze – dziewczyna z sąsiedztwa i patetyczna heroina – spotykają się w jednym dziele. Gerda Wegener to żona-przyjaciółka (a wręcz: żona-wspólnik wielu dziecinnych psot), dziewczyna z papierosem w długiej lufce, z niedbale upiętymi włosami, w prostych, wygodnych ubraniach. Prowokująca i zaczepna, a czasami dziecięco rozdokazywana.

Znacznie wyraźniej niż w pastiszowym Kryptonimie U.N.C.L.E. uwydatnia się tu poczucie humoru aktorki, dzięki czemu jej dowcipne uwagi, przekomarzanie się, nagłe przejścia od powagi do śmiechu wydają się przedłużeniem medialnego wizerunku Alicii, charakteryzującego się upodobaniem do absurdalnych żartów, spontanicznością, napadami szczerego śmiechu. Poczucie bliskiej zażyłości widza z odtwarzaną przez siebie postacią Vikander buduje również poprzez sposób emisji i intonację swojego dość niskiego, lekko schrypniętego głosu. Przez mówienie z udanym patosem, pieszczotliwe przeciąganie sylab, żartobliwe strofowanie i ciepłe zmysłowe szepty różnicuje nastroje swej bohaterki, oddaje złożoność jej niekonwencjonalnej, śmiałej natury i przy okazji spycha w cień sztywnego, neurotycznego bohatera kreowanego przez Eddiego Redmayne’a.

Po ogłoszeniu werdyktu Akademii Internet obiegło nagranie sprzed 19 lat. Nagrodzona w dziecięcym talent show dziewczynka rezolutnie zwierza się z planów na przyszłość: „Chciałabym zostać aktorką!”. Nieistotna jest tu rzekomo przeczuwana już wtedy predestynacja do sławy. Ważne, że od zawsze mała Szwedka roztacza wokół siebie aurę bezpretensjonalności, szczerości i ciepła. Co skutkuje prostą radością, że jej się udało. Nic tak nie cieszy, jak sukces dziewczyny z sąsiedztwa.

 

Komentuj