Wilkołak

Siedem lat po błyskotliwym debiucie, rozgrywającym się w osiemnastowiecznej Galicji "Daas", Adrian Panek ponownie osadził fabułę w przeszłości, tym razem w roku 1945. I choć oswobodzenie więźniów obozów koncentracyjnych oraz powojenna trauma należą do tematów podejmowanych przez polskie kino od dziesięcioleci, to reżyser "Wilkołaka" swoim dziełem zdaje się mówić: „opowiem inną przygodę dziwniejszą”.

Osobliwość historii objawia się już na poziomie bohaterów, którymi Panek czyni dzieci i zwierzęta. Oto ulokowana w opuszczonej dolnośląskiej rezydencji grupka sierot ocalałych z Gross-Rosen skonfrontowana zostaje ze sforą zdziczałych, obozowych wilczurów. Gospodyni tymczasowego sierocińca szybko pada ofiarą drapieżników, zaś jej podopieczni stają się zakładnikami otoczonego przez wygłodniałe owczarki pałacu w samym środku lasu. „Czy to esesmani zamienili się w wilki?” – z przerażeniem pyta starszego towarzysza kilkuletnia dziewczynka w jednej ze scen. W tym momencie przeszedł mnie dreszcz. „A jeśli rzeczywiście tak się stało?” – pomyślałem. Reżyser nieustannie pobudza w ten sposób naszą wyobraźnię, podszeptując podobne elementy niesamowitości, a jednocześnie konsekwentnie pozostając w sferze realizmu.

Z jednej strony las staje się miejscem mrocznym – jakby zapożyczonym z okrutnych baśni braci Grimm – co wybrzmiewa nie tylko w postaci czających się w nim bestii, lecz może przede wszystkim w bezbłędnej syntezie warstwy wizualnej i audialnej. Muzyka Antoniego Komasy-Łazarkiewicza i towarzyszące jej ciągłe ujadanie psów zupełnie przeniknęły leśny organizm i tchnęły w niego upiornego ducha. Jednocześnie unosząca się wraz z mgłami tajemnicza aura nigdy nie przekracza granicy fantastyki. Wśród gęstych konarów nie czai się ani Baba Jaga, ani tytułowy wilkołak – to tylko spuszczone z krótkiej smyczy, zdziczałe czworonogi, które wytresowano po to, by zabijały i wzbudzały strach.

Realistyczna konwencja wyraża się także w ograniczeniu do minimum dialogów i prezentowaniu relacji między bohaterami niemal behawiorystycznie. Te dwa pierwiastki – baśniowy i werystyczny – stale się przenikają, oplatając film wyraźną metaforą koszmaru doświadczanego w Gross-Rosen.

Pałac staje się nowym więzieniem, warujące wilczury – nazistami, zaś brak jedzenia fizycznie podrażnia wciąż niezabliźnione rany.

Odważna i nietypowa dla polskiego kina decyzja o wpisaniu narracji postholokaustowej w gatunkowe ramy horroru sprawia, że metafora obozowej traumy jawi się jeszcze wyraźniej. Panek łączy formułę animal attack z motywem home invasion, co pozwala mu znakomicie wykorzystać klaustrofobiczną przestrzeń rezydencji i opresyjną przyrodę. Zagrożenie przychodzi z zewnątrz, jednak atmosfera grozy przenika także do grona sierot, wśród których na pierwszy plan wysuwają się chłopcy o przeciwstawnym usposobieniu. Hanys (Nicolas Przygoda), energiczny chojrak mobilizujący grupę, wierzy w możliwość ucieczki. Z kolei Władek (Kamil Polnisiak), apatyczny milczek o przeszywającym spojrzeniu, powątpiewa w szansę exodusu i potajemnie obmyśla własny plan. Napięcie i rywalizacja między dziećmi pogłębiają się w miarę wzmagania się głodu. W tym kontekście swój metaforyczny wymiar objawia także tytuł filmu. Wszak wilkołak to zezwierzęcona istota ludzka, dodatkowo przekazująca to schorzenie poprzez ugryzienie w amoku. Czy dzieci niepamiętające uczucia sytości, pośród czyhających na nie rozszczekanych psów, zachowają swoje człowieczeństwo?

Wilkołak to jednak przede wszystkim obraz okaleczonych dusz, który od początku prześwituje przez pelerynę horroru.

Gdy w pierwszych scenach filmu spotykamy dzieci i ich opiekunkę, wydaje się, że to szczęśliwcy. Przeżyli obóz, uciekli, słowem – przetrwali. Niemniej, zanim rzeczywiście wydostaną się z piekła, czeka ich przeprawa przez symboliczne limbo, w którym wciąż czają się zniekształcone powidoki oprawców, niewoli i głodu. Nieprzypadkowo w tym bezczasie, świecie „pomiędzy”, grupa ocalałych wciąż ma na sobie pasiaki – jedyne ubrania, jakimi dysponują, a zarazem kostiumy definiujące ich bardziej, niż mogą przypuszczać. Nim nastąpi prawdziwy koniec wielkiej wojny, dzieci muszą zmierzyć się z jeszcze jednym demonem – tak namacalnie zainscenizowaną przez Panka traumą.

Wilkołak
Polska, Holandia, Niemcy 2018, 88’
reż. i scen. Adrian Panek, zdj. Dominik Danilczyk, muz. Antoni Komasa-Łazarkiewicz, prod. Magdalena Kamińska, Aneta Szymańska, Balapolis Sp. z o.o., wyst. Nicolas Przygoda, Kamil Polnisiak, Sonia Mietielica, Danuta Stenka

Komentuj