W świetle dnia

Reżyser W świetle dnia – wyciszając narrację, sięgając po oblicza naturszczyków i rezygnując z nadmiaru estetycznych filtrów – stara się ukazać i sproblematyzować pozafrontową naturę wojny: jej tragiczne, nieopisywane zazwyczaj w szkolnych podręcznikach kulisy; ową otchłań anonimowego cierpienia milionów, które zostały bezwolnie wciągnięte w światowy konflikt i znalazły się po złej stronie historii.

W świetle dnia to film wojenny, który jednak nie przenosi widza w centrum bitewnych wydarzeń. Jego akcja dzieje się daleko od frontu, na obszarach gęsto zalesionej i „pasywnej” militarnie prowincji. W dziele węgierskiego debiutanta Dénesa Nagya nie zostaniemy skonfrontowani z typowymi dla wojennego gatunku odmianami narracyjnego klimaksu – wielką finalną potyczką wrogich armii lub eksplozją emocji głównych bohaterów, walczących zarówno z realnym przeciwnikiem, jak i z własnymi słabościami, obezwładniającym strachem lub smutkiem po utracie towarzyszy broni. Na treść filmu – wyróżnionego Srebrnym Niedźwiedziem na Berlinale – składają się poruszające epizody bezsensownej wojennej mordęgi. Ciągnące wóz z ekwipunkiem konie taplają się w głębokim błocie. Brudni i zmęczeni żołnierze kluczą po zimowym lesie i przeczekują deszcz, koczując pod drzewami w przemoczonych pałatkach. Cywile żyjący w administrowanej przez nowego okupanta wiosce bez oporu godzą się na zajęcie własnych domów, wykonywanie pogardliwie rzucanych rozkazów oraz przygotowywanie posiłków dla całej wrogiej kompanii.

Otwierające film napisy informują, że chodzi o rok 1942 oraz przemarsz niemieckiej i węgierskiej armii przez zachodnie obszary ZSRR. Centralną postacią dzieła jest Semetka – kapral w jednym z madziarskich oddziałów zajmujących się żmudnym tropieniem rosyjskich partyzantów. W wyniku niespodziewanej nocnej wymiany ognia główny bohater na krótko przejmuje dowództwo i wraca z kompanią do zajętej wcześniej wioski. Zamieszkujący ją cywile, na których pada podejrzenie o utrzymywanie kontaktu z partyzantami, zostają zgromadzeni w stodole. Wisząca w powietrzu zbrodnia wydarza się niedługo później, ale nie z rozkazu zszokowanego (choć już niezdolnego do buntu) Semetki, lecz na komendę faszyzującego oficera, który przybył wraz ze spóźnionymi posiłkami.

Rosnąca bezsilność głównego bohatera jest w filmie ukazana na modłę współczesnego slow cinema, a więc za pomocą wystudiowanych naturalistycznych ujęć, „atmosferycznej” muzyki i bardzo ograniczonych środków językowych.

Dialogów informujących o przeszłości bohatera pojawia się niewiele, Semetka nie pisze listów do rodziny i nie prowadzi narracji wewnętrznej. O tym, że kolejne przytłaczające doświadczenia dogłębnie ranią jego psychikę oraz prowadzą do absolutnego zwątpienia i moralnej martwoty, dowiadujemy się tylko dzięki obserwacji jego pustych i zmęczonych spojrzeń, ciężkich westchnień, cienia łez w oczach i posępnego wyrazu twarzy.

Reżyser W świetle dnia – wyciszając narrację, sięgając po oblicza naturszczyków i rezygnując z nadmiaru estetycznych filtrów – stara się ukazać i sproblematyzować pozafrontową naturę wojny: jej tragiczne, nieopisywane zazwyczaj w szkolnych podręcznikach kulisy; ową otchłań anonimowego cierpienia milionów, które zostały bezwolnie wciągnięte w światowy konflikt i znalazły się po złej stronie historii.

Dojmującymi zapisami tego wizerunku wojny najczęściej są prywatne rodzinne wspomnienia, blizny na ciałach i umysłach ocalonych oraz amatorskie fotografie – właśnie takie, jakie w kilku poruszających scenach filmu wykonuje sam Semetka, pełniący w swoim oddziale także nieoficjalną funkcję fotografa.

Warto zaznaczyć, że obok autotematycznego motywu dokumentacji fotograficznej reżyser wyraźnie stara się w swoim dziele eksponować obrazy zimowej przyrody i martwej materii, które wspólnie – jako mroczne i pozornie nieożywione tło – stają się milczącym, nie-ludzkim świadkiem chaotycznych i bezcelowych działań wojennych. W filmie kilkukrotnie pojawiają się spowalniające narrację ujęcia skupione na wręcz turpistycznych detalach: truchle rozkrajanej przez żołnierzy zwierzyny, mleku rozlanym na brudnej podłodze wiejskiej chałupy, mrówkach pełzających po głowie trupa, szuwarach poruszanych przez ciemną wodę potoku. Ta fiksacja na szarobrunatnym biotopie tworzy wrażenie, że świat, po którym mozolnie porusza się węgierski oddział, to systematycznie blaknąca i rozkładająca się „zona”, rodem niemalże z kina postapokaliptycznego. W tym zimnym, wyniszczającym, zmuszającym do rezygnacji i zamilknięcia przedsionku wojennego piekła nie da się żyć i postępować z godnością – można w nim jedynie beznadziejnie egzystować.

 

W świetle dnia

Természetes fény

Węgry, Łotwa, Francja, Niemcy 2021, 103’

reż. i scen. Dénes Nagy, zdj. Tamás Dobos, muz. Santa Ratniece, prod. Mistrus Media, Lilith Films, Propeller Film, NOVAK Prod, Proton Cinema, wyst. Ferenc Szabó, László Bajkó, Tamás Garbacz, Gyula Franczia

 

Komentuj