Vitalina Varela

Vitalina Varela pojawia się w niezwykle teatralnym stylu. Oto niczym posłanka z innego świata wychodzi z samolotu i zstępuje boso ze schodów. W swoim czarnym stroju wygląda trochę jak mesjasz, a trochę jak kostucha. Od kobiet, równie teatralnie ustawionych na pasie startowym, słyszy proste: „Nie masz czego szukać w Portugalii”. Jednak ona ma naprawdę dobry powód, żeby przebywać w tym kraju. W końcu przyleciała na pogrzeb swojego męża, Joaquima. To jedna z niewielu scen, w których zachowanie bohaterki ma charakter dynamiczny – przez większość ekranowego czasu Varela raczej dryfuje przez filmowe wydarzenia.

Protagonistka przybywa jednak za późno. Pochówek już się odbył, przez co jej żałoba nie ma naturalnego domknięcia, a sama kobieta znajduje się w jakimś liminalnym „pomiędzy”. Vitalina Varela nie jest jedynym somnambulikiem w tym filmie. Wręcz przeciwnie, każdy kadr zaludniany jest przez na wpół uśpionych bohaterów oraz przez duchy niesprecyzowanej przeszłości, dotykającej całą społeczność lizbońskich przedmieść. Polityczny aspekt całej historii nigdy nie wychodzi na pierwszy plan. Costa skupia się na tym, by to indywidualne cierpienie Vareli wypełniało ekran. Jednak w tle zarysowany jest pewien niedopowiedziany podział klasowy: główna bohaterka uciekła przecież na Wyspy Zielonego Przylądka z przyczyn ekonomicznych.

Z historią swojego kraju portugalski filmowiec mierzył się już choćby we wcześniejszym Koniu Forsie (2014), gdzie po raz pierwszy pojawiła się jego nowa aktorska muza. To, że Costa w ogóle zapoznał się z aktorką, jest zresztą dziełem przypadku – reżyserowi spodobała się kamienica, w której mieszkała, i chciał wykorzystać ją w filmie. Okazało się, że oprócz jej domu w filmowym uniwersum Portugalczyka zagościła także sama kobieta. W Vitalinie Vareli jej osobiste doświadczenia twórca przekuł w piękny mariaż dokumentu z kinem fabularnym. By pokazać jej stan emocjonalny, podporządkował całą inscenizację, powolne tempo i kod wizualny produkcji swojej bohaterce.

Zaznacza się to przede wszystkim na poziomie zdjęć – Vitalina Varela to zapewne jeden z najczarniejszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Podobnie jak we wcześniejszych pracach Portugalczyka, zwłaszcza Koniu Forsie, każdy kadr skąpany jest w cieniu.

W wyraźnym ukłonie w stronę malarstwa Caravaggia, cały obraz, nawet jeżeli jego akcja momentami rozgrywa się za dnia, jest opanowany przez ciemność w przytłaczającym chiaroscuro. Ten klucz estetyczny służy przede wszystkim do podkreślenia zawieszenia, w którym znalazła się protagonistka.

Choć cały koncept może brzmieć prosto, to imponuje radykalność i konsekwencja, z jaką reżyser decyduje się go zrealizować. Szerokie, korzystające z głębszych planów kadry to popis nawiązujący głównie do tradycji ekspresjonistycznej. Tak jak w niemieckich dziełach kina niemego (Costa w wywiadach podkreśla swoją sympatię do twórców z tamtego okresu), w Vitalinie Vareli świat przedstawiony rymuje się z duchem i psychologią protagonistki. Taka konwencja przytłacza i popada czasem w monotonię, co jest zdecydowanie celowym zabiegiem ze strony Portugalczyka.

Vitalina Varela to film cichy, opowiedziany szeptem, zanurzony z jednej strony w żałobie, a z drugiej w lunatycznym poszukiwaniu katharsis. Oczywiście cały ten refleksyjny ton dzieła wzmacniany jest przez długie ujęcia i kontemplacyjną, ograniczoną do minimum ścieżkę dźwiękową. Costa sięga więc po minimalistyczne zabiegi, które składają się na precyzyjny i wyjątkowy obraz świata przedstawionego. Jak zauważył Jonathan Rosenbaum, filmy Pedra Costy zaludniane są nie przez postaci, lecz przez dusze – i najnowsze dokonanie portugalskiego reżysera jak najbardziej tę tezę potwierdza.

Autor W pokoju Wandy (2000) często korzysta z biografii ludzi wykluczonych z portugalskiego społeczeństwa, by następnie w mieszance faktu z fikcją je przetworzyć. Znakiem tego jest długoletnia współpraca Costy z nieprofesjonalnym aktorem Venturą, który pojawia się również w Vitalinie Vareli w znaczącej roli. Także ten obraz został zainspirowany życiem aktorki, która odgrywa przed kamerą własne losy. Portugalczyk przedstawia na ekranie opowieść o kobiecie zostawionej na pastwę losu i próżno poszukującej zadośćuczynienia w symbolicznej konfrontacji z mężczyzną, który porzucił ją 30 lat wcześniej. To opowieść o przeszłości wypartej, stłumionej i zakonserwowanej. Reżyser w długich ujęciach ogląda główną bohaterkę w trakcie trawienia dawnych marzeń, które nigdy się nie ziszczą.

 

Vitalina Varela

Portugalia 2019, 124’

reż. Pedro Costa, scen. Pedro Costa, Vitalina Varela, zdj. Leonardo Simões, prod. Optec, wyst. Vitalina Varela, Ventura

Artykuły tego samego autora

Komentuj