Skarb

Niewyróżniający się z tłumu czterdziestoparoletni Costi wiedzie ustatkowane życie u boku żony i syna, któremu wieczorami czyta legendy o Robin Hoodzie (co nabierze szczególnego znaczenia w kontekście zaskakującego finału filmu ). Rutynę dnia codziennego przerywa wizyta sąsiada Adriana, proszącego o pożyczkę na wynajem wykrywacza metalu, który umożliwiłby odnalezienie zakopanego w ogrodzie „skarbu” jego dziadka. Costi, choć początkowo odmawia pomocy, gdyżsam „ledwo wiąże koniec z końcem”, zachęcony podziałem ewentualnego znaleziska postanawia zaangażować się w wyprawę. Do mężczyzn wkrótce dołącza wąsaty Cornel – posiadacz niezbędnego do poszukiwań urządzenia. Punkt wyjściowy fabuły zapowiada więc ograną konwencję kina przygodowego. Jednak znając wcześniejsze dzieła Porumboiu, raczej nikt nie podejrzewałby go o chęć nakręcenia rumuńskiego odpowiednika Skarbu Sierra Madre (1948, J. Huston).
Autor 12:08 na wschód od Bukaresztu (2006) konsekwentnie tworzy filmy oparte na warstwie słownej. Całą uwagę odbiorcy koncentruje na dopracowanych dialogach oraz celowo długich i nieruchomych ujęciach, skrzętnie budujących neomodernistyczne fabuły. Metodę tę rozwinął zwłaszcza w zachwycającym Policjancie, przymiotniku (2009), w którym dyskusje bohaterów o meandrach definiowania pojęć były pretekstem do analizy ponowoczesnej etyki. Mniej się udały dwa kolejne filmy Rumuna: hermetyczny Wieczór zapada nad Bukaresztem albo metabolizm (2013) i Drugi mecz (2014) – zapis transmisji piłkarskiej rozgrywki, oglądanej przez samego reżysera i jego ojca (który ów mecz sędziował). Mimo że Skarbowi wciąż można przypiąć łatkę dzieła arthouse’owego, to na tle wymienionych produkcji reżysera jawi się jako film najprzyjemniejszy w odbiorze. Trudno się temu dziwić: od hiperrealistycznego przedstawienia codzienności dwojga znudzonych filmowców (kazus wspomnianego Wieczoru…) znacznie ciekawsza jest obietnica odnalezienia tajemniczego skarbu. Tym bardziej, że do samego końca widz nie może być pewien, czy aby na pewno przodkowie Adriana faktycznie cokolwiek po sobie pozostawili.

Tytułowy skarb stanowi wariację hitchcockowskiego MacGuffina. W tym wypadku, oprócz pretekstowego celu, do którego osiągnięcia bohaterowie nieustannie dążą, istotne jest również to, co rozgrywa się po drodze. W świecie wykreowanym przez Porumboiu oglądamy nieustannie ukrywających się bohaterów: przed przełożonymi, swoimi dziećmi czy policją. Odkopywanie skarbu odbywa się ostatecznie pod osłoną nocy – tak, by nikt przypadkiem nie zauważył mężczyzn na „konspiracji”.

Na marginesie banalnych, ale niezaprzeczalnie zabawnych kłótni o hałasujące wykrywacze metalu, obserwujemy dzisiejszą Rumunię – to o nią w gruncie rzeczy w tym zamieszaniu chodzi. Porumboiu nie bez powodu pokazuje fragmenty programów telewizyjnych, w których widać kłótnie polityków, czy przedstawia bohaterów dyskutujących o wydarzeniach z czasu Wiosny Ludów. Historia, także najnowsza, odgrywa tu niebagatelną rolę: jest czynnikiem kształtującym świadomość i budującym morale obywateli. Autor Policjanta, przymiotnika szkicuje portret nieufnych (vide kłótnie Adriana z Cornelem), skorumpowanych (złodziej na usługach miejscowej policji) i pozbawionych kręgosłupa moralnego rodaków.

By w pełni docenić film Porumboiu trzeba pokopać nieco głębiej. Wówczas okaże się, że poszukiwanie skarbu – ukrytego, co znamienne, w czasach poprzedniego systemu politycznego i na przekór panującej władzy – staje się metaforyczną podróżą w głąb komunistycznej przeszłości. Reżyser niejednokrotnie odwoływał się do „pilnującego” swoich obywateli reżimu Ceaușescu – przede wszystkim w celu charakterystyki kondycji współczesnej Rumunii, nadal przepracowującej minione czasy. Dzięki tej warstwie Skarb nie tylko jest przewrotną opowiastką o złocie dla naiwnych czy przypowieścią o człowieku zapatrzonym w średniowieczne legendy o bohaterach, ale również ironicznym (komedio)dramatem społecznym. Pozornie błaha fabuła skrywa więc niejedno bogactwo.

Paweł Biliński

Komentuj