Samui Song

Pen-ek Ratanaruang podkreśla, że w jego najnowszym filmie nie warto doszukiwać się jednorodnej, przyczynowo-skutkowej linii narracyjnej, ponieważ wszystko może być fikcją i wszystko może być prawdą. W "Samui Song" reżyser daje szerokie pole do interpretacji oraz dużo uciechy z autoironii i zabawy gatunkami, jeśli tylko widz porzuci próby dociekania faktów i podąży za kolejnymi transformacjami, którym ulega zarówno główna bohaterka, jak i sama narracja. 

Pen-ek Ratanaruang, jeden z najważniejszych twórców kina tajlandzkiego, z biegłością wykorzystuje w Samui Song konwencje kina noir i melodramatu, lecz przekornie wymyka się ramom gatunku, podobnie jak główna bohaterka, gwiazda telewizyjna, ucieka od schematu femme fatale oraz wszystkich masek, które musi przybierać w życiu i na ekranie. To właśnie ona będzie prowadzić widza przez fabułę filmu, którego zawiłość narracyjna graniczy ze scenariuszem opery mydlanej lub najbardziej zagmatwanych thrillerów. Jej działania i próby ucieczki od zmęczenia zawodowego, nieszczęśliwego małżeństwa z obcokrajowcem oraz coraz większego zniewolenia przez guru pewnej podejrzanej sekty religijnej będą rozwijać narrację w kierunkach wykraczających poza ramy jednej czasoprzestrzeni.

Pen-ek Ratanaruang często wspomina, że Samui Song jest najmniej osobistym z jego filmów, jednak można odnaleźć w nim alter ego reżysera w postaci nieporadnego zabójcy.

Taka autoironiczna wymowa powraca w filmie, układając się w metakomentarz – m.in. poprzez aluzję do fabuły poprzedniego filmu reżysera, Niewidzialne fale (2014), oraz komentarza o nudzie i monotonności tajlandzkich filmów autorskich. Ratanaruang przekornie odnosi się do mitu twórcy nowofalowego, wykorzystując najbardziej znane tropy i sceny, które stały się kultowe za sprawą przełomowego francuskiego ruchu. Ironiczny ton pojawia się już w zrealizowanej w czerni i bieli pierwszej scenie filmu, sugerującej kameralny nowofalowy projekt autorski. Jednak szybko okazuje się, że monochromatyzm początku Samui Song rozpoczyna się od ujęć z perspektywy przechodzącego obok sceny wypadku samochodowego psa, naturalnie nierozróżniającego kolorów.

W filmie przeważają nawiązania do czczonej przez nowofalowców twórczości Alfreda Hitchcocka – od figur typowych dla kina noir, pojawienie się samego reżysera na ekranie telewizora w jednej ze scen oraz artystycznie intensywną współpracę z aktorką, która towarzyszy karierze Ratanaruanga od dłuższego czasu.

Wcielająca się w główną postać filmu Chermarn Boonyasak po raz pierwszy zetknęła się z reżyserem w 2003 roku na planie Ostatniego życia we wszechświecie, projektu w koprodukcji tajlandzko-japońskiej, który przyniósł twórcy popularność poza ograniczonym obiegiem festiwalowym. Ponadto tytuł późniejszego filmu Pen-eka Ratanaruanga, Ploy (2007), to również pseudonim samej Chermarn Boonyasak. Chociaż między Ostatnim życiem we wszechświecie a Samui Song nie współpracowali ze sobą bezpośrednio, między reżyserem a aktorką zdaje się istnieć wyjątkowa nić porozumienia, widoczna na ekranie w świetnym występie Boonyasak, której uchwycony w stopklatce wzrok skierowany prosto na kamerę zwieńcza Samui Song, cytując ostatnią scenę 400 batów (1959, F. Truffaut).

Chermarn Boonyasak i Pen-ek Ratanaruang wydają się idealnie rozumieć, ponieważ oboje oprócz branży filmowej działają w świecie mody, także wpływającej na stronę wizualną i fabułę Samui Song. Za sprawą stylowego ubioru i kluczowego rekwizytu – zapalniczki tajlandzki twórca podtrzymuje konwencje klasycznego kina noir i atmosferę retro, co jednych widzów może oczarować, innych – zmęczyć anachronicznością.

Warto jednak pamiętać, że fabuła Samui Song osadzona jest w środowisku elit tajlandzkich i obcokrajowców, a świat ludzi bogatych wydaje się nierealny bardziej niż kiedykolwiek.

Narracja Samui Song, podobnie jak główna bohaterka, ma w sobie niezwykłą siłę do ciągłej transformacji i zmian – kolejnych operacji plastycznych i przybierania zupełnie innej tożsamości. Choć fabuła filmu przeobraża się w zupełnie inną opowieść, warto zaufać reżyserowi, zawiesić na chwilę przywiązanie do logiki przebiegu zdarzeń i podążyć za obrazami na ekranie.

Samui Song
Samui Song
Tajlandia, Niemcy, Norwegia 2017, 108’
reż. i scen. Pen-ek Ratanaruang, zdj.Chankit Chamnivikaipong, muz. Koichi Shimizu, prod. Bluering Company Ltd, Cinema22, Augenschein Filmproduktion, Tenk.tv, wyst.: Chermarn Boonyasak, David Asavanond, Vithaya Pansringarm, Stéphane Sednaoui

Komentuj