Pierwsza krowa

Kelly Reichardt najczęściej osadza akcję swoich filmów w Oregonie; tylko debiutancki River of Grass (1994) i niedawny Kobiecy świat (2016) dzieją się poza tym stanem. W Pierwszej krowie reżyserka ponownie tworzy niewielką mapę ulubionych terytoriów. W głębi lądu, wzdłuż rzeki Kolumbia, na przełomie drugiej i trzeciej dekady XIX wieku po lasach i niemal niezamieszkanych terenach przemieszczają się traperzy, osadnicy, rdzenni Amerykanie i imigranci. Garstka zamożniejszych Brytyjczyków próbuje odtworzyć w nowej rzeczywistości stare rytuały – przypomnieć sobie smak londyńskich potraw, wypić herbatę punktualnie o piątej po południu.

W tym świecie, który dopiero nabiera kształtów, wpadają na siebie Otis Figowitz, zwany Cookie, oraz King-Lu, przybysz z Chin. Nawiązują przyjaźń i rozkręcają biznes: w nocy po kryjomu doją jedyną krowę w okolicy, należącą do lokalnego bogacza, po czym wypiekają rozchwytywane przez okolicznych mieszkańców ciastka z mlekiem. Wyciszony, wyczulony na materialną stronę dawnego świata portret przedsiębiorczych bohaterów to rezultat wieloletniej fascynacji reżyserki twórczością Jonathana Raymonda, który napisał scenariusze kilku jej wcześniejszych filmów (m.in. Old Joy [2006] oraz Wendy i Lucy [2008]). Adaptując wraz z pisarzem jego powieść The Half-Life, Reichardt pozostała wierna swej skłonności do minimalizmu, elipsy i spowolnienia narracji.

Zamiast historii rozpiętej między XIX a XX stuleciem oraz między Ameryką a Chinami otrzymujemy nasycony szczegółami wycinek: wspaniale zagraną historię męskiej solidarności, rekonstrukcję pozbawionego wygód życia pionierów oraz obraz ścierania się ze sobą przedstawicieli wielu grup etnicznych i osób z różnym bagażem doświadczeń.

Reichardt jest jedną z najbardziej cenionych reżyserek kina niezależnego. Odchodząc od wielu zasad potoczystego storytellingu, tworzy amerykańską odmianę slow cinema – zawsze jednak zdyscyplinowaną i przemyślaną. Skupia się na outsiderach i postaciach żyjących na uboczu, buduje opowieści otwarte na rewizję podstawowych dogmatów kultury. Pierwsza krowa to drugi western w jej karierze (jeśli przyporządkowanie filmu do tego gatunku nie jest nadużyciem), na pozór jeszcze głębiej podważający tradycyjną wizję Dzikiego Zachodu niż jej wcześniejsze dzieło. W Meek’s Cutoff (2010) zmierzający do celu osadnicy zaczynają błądzić; wraz z nimi podziwiamy jednak szerokie, skąpane w słońcu przestrzenie i błękitne niebo. Pierwsza krowa jest bardziej duszna: gęstwiny, drzewa i leśne poszycie wydają się pochłaniać i przytłaczać bohaterów. Niepanoramiczne proporcje obrazu dodatkowo wzmagają poczucie zamknięcia i ograniczonych możliwości. Ci, którzy zdecydują się na życie z dala od miast, a nie mają zdobytego wcześniej kapitału ekonomicznego lub kulturowego, skazani są na egzystencję wiecznych tułaczy.

Zapewne najprościej wpisać Pierwszą krowę w tradycję antywesternu spod znaku McCabe’a i pani Miller (1971, R. Altman) oraz Małego Wielkiego Człowieka (1970, A. Penn). Groziłoby to jednak zredukowaniem filmu do dialektycznej kliszy, w której duma z ujarzmienia nowych terytoriów zostaje zamieniona na brutalną dekonstrukcję mitu pogranicza. Pierwsza krowa wydeptuje sobie ścieżkę gdzieś obok. Brak w filmie oskarżycielskiej pasji, jest za to pozbawione iluzji, ironiczne spojrzenie na nierównowagę zasobów i przywilejów (najmniej sympatyczną postacią jest zagrany przez Toby’ego Jonesa snobistyczny anglosaski kapitalista, właściciel tytułowego zwierzęcia), a także tragiczny los tych, którzy próbują tę nierównowagę przechylić na swoją korzyść.

Reżyserka trafnie, choć zaskakująco określiła swój film jako heist movie – jest to bez wątpienia sprytna próba, nomen omen, „wydojenia” bogatszych, której nie sposób nie kibicować.

Komediowy charakter wielu scen Pierwszej krowy to w świetle dorobku poważnej zazwyczaj Reichardt zaskoczenie. Jej poprzedni film o męskiej przyjaźni, również rozgrywający się w lesie (Old Joy), ukazywał relację między bohaterami jako ciernistą i opartą na trudnych do pogodzenia różnicach. Braterska miłość Cookiego i Kinga-Lu jest niemal tak słodka jak smażone przez nich na oleju ciastka. To najbardziej klasyczny rys tej w innych aspektach świeżej, niekonwencjonalnej opowieści: niczym w Rio Bravo (1959, H. Hawks) sojusz szlachetnych i wspierających się nawzajem bohaterów może uczynić znośną i wartościową nawet najbardziej pospolitą codzienność.

Pierwsza krowa

First Cow

USA 2019, 122’

reż. Kelly Reichardt, scen. Kelly Reichardt, Jonathan Raymond, zdj. Christopher Blauvelt, muz. William Tyler, prod. A24, IAC Films, Film Science, wyst. John Magaro, Orion Lee, Toby Jones, Ewen Bremner, Scott Shepherd, Gary Farmer, Lily Gladstone

Komentuj