Nieoszlifowane diamenty

Gdyby ktoś szukał we współczesnym kinie najbardziej skrajnej antytezy slow cinema, ostatnie filmy braci Safdie wyprzedziłyby nawet napakowane akcją widowiska Marvel Cinematic Universe, ustępując chyba jedynie hiperkinetycznemu Mad Max: Na drodze gniewu (2015, G. Miller). Zarówno Good Time (2017), poprzednie dzieło nowojorskich twórców, jak i najnowsze Nieoszlifowane diamenty to filmowe odpowiedniki rollercoastera: intensywne, frenetyczne, obezwładniające tempem i dynamiką narracyjną kroniki losów niepotrafiących się zatrzymać jednostek.

Protagonistą Nieoszlifowanych diamentów jest nowojorski jubiler Howard Ratner. Bohater jest w nieustannym biegu, kursuje pomiędzy swoim salonem, lombardami, bukmacherami, wynajmowanym w mieście mieszkaniem i domem na przedmieściach. Krąży też między żoną, z którą jest w separacji – nie poinformowali o tym tylko dzieci i rodziny – a dzielącą z nim nowojorskie lokum kochanką. Sensem istnienia dla Howarda jest bowiem ciągły dopływ adrenaliny, ekscytacja, jaką daje mu hazard, i stawianie wygranych lub pożyczonych pieniędzy na kolejne skomplikowane zakłady sportowe, gwarantujące większą nagrodę. To nałóg, którego nie da się zaspokoić, można tylko podbijać stawkę. Taka postawa jest gwarantem problemów i długów, a gdzie długi, tam wierzyciele. Wokół Howarda ciągle kręcą się osoby żądające spłaty należności. Gonią go na ulicy, nachodzą w salonie, dzwonią. Jednym z nich jest jego szwagier, który powoli traci cierpliwość i do pomocy w odzyskaniu pieniędzy wynajmuje dwóch oprychów. Bohater znajduje chwilę wytchnienia tylko wtedy, kiedy podziwia dostarczony mu właśnie czarny opal, wydobyty w Etiopii rzadki klejnot, który ma zamiar wystawić na aukcji. Nieoszlifowany kamień zdaje się oddziaływać na niego tajemniczą mocą, która najwyraźniej wzbudza także zainteresowanie gwiazdora NBA Kevina Garnetta.

Dominantą Nieoszlifowanych diamentów jest zatem ruch. Rozedrgana kamera śledzi obecnego niemal w każdej scenie Howarda, jego nerwowe gesty, manieryzmy, słowotok. Utrzymane w paradokumentalnej konwencji zdjęcia Dariusa Khondjiego precyzyjnie oddają rozgorączkowanie protagonisty i otaczającego go świata. Istotnym bohaterem filmu jest bowiem także Nowy Jork, miejsce akcji wszystkich dotychczasowych dzieł braci Safdie. Miasto jest u nich żywym organizmem, zatłoczonym, kakofonicznym tyglem, filmowanym z poziomu ulicy, bez spektakularnych panoram i fetyszyzacji rozpoznawalnych atrakcji turystycznych. Bracia Safdie są kontynuatorami obrazowania Nowego Jorku w tradycji Sidneya Lumeta, Martina Scorsesego (który pełnił tu funkcję producenta wykonawczego), a zwłaszcza Johna Cassavetesa, do którego też najbliżej twórcom pod względem stylistycznym. Z jego Zabójstwem chińskiego bukmachera (1976), rozgrywającym się co prawda w Los Angeles, łączą Nieoszlifowane diamenty także pokrewieństwa tematyczne.

 

Niezwykłą siłę oddziaływania filmu budują drobiazgowo nakreślona postać głównego bohatera oraz porywająca kreacja Adama Sandlera, znanego głównie z niezbyt wyszukanych komedii. Amerykański komik udowadnia tu, zresztą nie po raz pierwszy, że przy dobrym scenariuszu i odpowiednim poprowadzeniu jest w stanie stworzyć interesującą rolę; wystarczy wspomnieć takie filmy jak Lewy sercowy (2002, P.T. Anderson) czy Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane) (2017, N. Baumbach). Jego Howard Ratner jest rozgadanym, irytującym, uzależnionym od hazardu kombinatorem, któremu nic nie wychodzi – nie bez własnej winy, bowiem kierowany emocjami i nałogiem podejmuje coraz gorsze decyzje. Każda wygrana czy zdobycz – jak afrykański opal – z osiągniętego celu staje się środkiem do kolejnych zakładów. Sandler doskonale operuje kontrastami: od ekstatycznego uniesienia do czułości i wyciszenia. Jego nieustannie błądzące oczy i dłonie podkreślają nerwowość oraz niepokój bohatera opętanego niemożliwą do nasycenia żądzą, wzmacnianą przez wychodzący właśnie z kryzysu gospodarczego, lecz wciąż nastawiony na zysk świat (akcja dzieje się w 2012 roku). Choć Howard jest antybohaterem, aktor obdarza postać jubilera wewnętrznym ciepłem i godnością, czyniąc protagonistę jednostką z rysem tragicznym, a sam film – opowieścią o ironii ludzkiego losu.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                Nieoszlifowane diamenty
Uncut Gems
USA 2019, 135’
reż. Benny Safdie, Josh Safdie, scen. Ronald Bronstein, Benny Safdie, Josh Safdie, zdj. Darius Khondji, muz. Daniel Lopatin, prod. Elara Pictures, IAC Films, Scott Rudin Productions, Sikelia Productions, wyst. Adam Sandler, Julia Fox, Lakeith Stanfield, Idina Menzel, Eric Bogosian, Kevin Garnett

Artykuły tego samego autora

Komentuj