Matecznik

Schludne mieszkanie treningowe, młody chłopak i opiekunka, która nadzoruje proces przystosowania do życia w społeczeństwie – oto główni bohaterowie pełnometrażowego debiutu Grzegorza Mołdy. Stylistycznie "Matecznik" znacznie odbiega od "Końca widzenia" (2017), krótkiego metrażu reżysera, ale wciąż zadaje podobne pytania: gdzie przebiegają granice wychowania, jak nadopiekuńczość łączy się z opresją, czy resocjalizacja rzeczywiście może przynieść pozytywne i pożądane efekty?

Sytuacja wyjściowa Matecznika mogłaby sugerować, że będziemy mieć do czynienia z typowym dramatem społecznym. Pod szczątkowym opisem filmu znalazło się jednak miejsce dla eklektyzmu – szkielet fabularny szybko wychodzi z ram, które początkowo chcielibyśmy mu narzucić, zderzając się zarówno z czarną komedią, jak i antyutopijnym thrillerem. Poznajemy warunkowo zwolnionego z poprawczaka Karola (Michał Zieliński), który przebywa w zamknięciu w minimalistycznym mieszkaniu. Nadajnik monitorujący na jego kostce skutecznie pozbawia go możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym – jedyną relacją w jego życiu wydaje się ta z opiekunką Martą (debiutująca Agnieszka Kryst). Udzielane przez kobietę lekcje mało mają jednak wspólnego z moralnością, której można by się było spodziewać podczas odbywania kary. Karol uczy się dobrych manier, gotowania, tańca i prawidłowej higieny – podstawowych czynności, które w kontekście wymuszonej resocjalizacji okazują się nienaturalne i burzą realizm sytuacji.

Proces rehabilitacji, zdający się przemyślanym i opartym na ścisłych zasadach eksperymentem społecznym, szybko wymyka się spod kontroli. Przeistacza się w pełną zależności przemocową i niebezpieczną relację, ujawniając, że pomiędzy byciem oprawcą a ofiarą granica jest naprawdę cienka. Nie wiemy, dlaczego Karol znajduje się w swoistym więzieniu, w którym zmusza się go do gry w życiowy symulator – jakiej przemocy się dopuścił i na jaką karę zasługuje; obserwujemy jednak człowieka gotowego do poprawy, niepostrzeżenie i niemal w kafkowskiej atmosferze stającego się jednostką wykorzystywaną przez system.

Kafkowski klimat może udzielić się zresztą również widzom – im głębiej wchodzimy w relację Karola i Marty, tym bardziej odczuwamy bezsilność i anonimowość bohatera wrzuconego w resocjalizacyjną strukturę. Klaustrofobiczny i represyjny charakter Matecznika podkreśla też jego trzeci bohater: minimalistyczne mieszkanie, którego kamera niemalże nie opuszcza.

Reżyser odsuwa na bok osądy wobec swoich bohaterów i nawet stosującej przemoc Marcie daje odkupieńcze, ludzkie cechy – nietrudno uwierzyć, że opiekunka w swój nietypowy i pokrętny (żeby nie powiedzieć pokręcony) sposób mierzy się z brakiem bliskości i miłości we własnym życiu. Choć zdawałoby się, że Mołda skupia się na jednostkach, to przede wszystkim krytykuje radykalne metody wychowawcze, zadając szereg pytań o to, czy człowiek może zostać naprawiony przez innego, równie wadliwego człowieka, czy restrykcyjne wychowanie nie prowadzi do dehumanizacji jednostki, a także jak dużą kontrolę można sprawować nad drugą osobą, by nie zacząć jej wykorzystywać do zaspokojenia własnych potrzeb. Co więcej, sugeruje znaczenie i ważność używania słowa „stop” w życiu codziennym.

Czerpiąc z estetyki Jorgosa Lanthimosa, reżyser Matecznika buduje surrealistyczną i momentami pełną absurdu narrację. Intencjonalna dziwność obecna w filmach Greka pojawia się również tutaj i w podobny sposób budzi niepokój.

Poczucie zagrożenia jeszcze dobitniej uwydatnia granie przestrzenią pozakadrową, w której doszukać się można inspiracji dziełami Grzegorza Królikiewicza. Bohaterowie nie opuszczają mieszkania, my zaś jesteśmy ograniczeni ramami kadru. Jedyną namiastką wolności, jaką dostajemy, jest możliwość interpretacji emocji postaci i reakcji na to, co nie zostało nam wprost pokazane.

Wraz ze zmieniającą się dynamiką pomiędzy bohaterami Mołda prowadzi widza od pustego śmiechu do pełnego dyskomfortu i prowokuje refleksję na temat złego wychowania. Ponieważ to, co początkowo wydaje się zwykłą i potrzebną hierarchią, jest w istocie nierównym układem sił i codzienną przemocą, na którą łatwo natknąć się także poza procesem resocjalizacji. Uwypuklenie absurdów humorem nie tylko dokładniej akcentuje problematykę filmu, ale też wnosi do niego świeżość. Świeżość, która daje nadzieję, że polskie kino może mówić poważnie i mądrze, i ze świadomością, że pojedynczy uśmiech nic tej powadze i mądrości nie ujmuje.

Matecznik

Polska 2022, 80’

reż. Grzegorz Mołda, scen. Grzegorz Mołda, Monika Powalisz, zdj. Constanze Schmitt, prod. Harine Films, wyst. Agnieszka Kryst, Michał Zieliński, Wioletta Kopańska, Marcin Cecko

Artykuły tego samego autora

Komentuj