Inni ludzie

Pomimo posępnego charakteru historii obraz w znacznym stopniu uformowany został z niemal wodewilowego humoru. Źródło komizmu stanowi w głównej mierze błyskotliwe przeniesienie na ekran wersów Masłowskiej, wśród których pełno jest niejednoznacznych rymów czy samoświadomych błędów fleksyjnych.

Współpraca Aleksandry Terpińskiej z Dorotą Masłowską rozpoczęła się półtoraminutowym zwiastunem wydanego w 2018 roku książkowego pierwowzoru Innych ludzi. Utrzymana w rapowej konwencji zapowiedź hip-hopowego poematu z jednej strony stanowi kamień węgielny, na którym opiera się forma pełnego metrażu, a z drugiej informuje o przyczynie twórczej współzależności obu autorek. Dorobek reżyserki – w szczególności eskapistyczna Ameryka (2015) o dwóch przyjaciółkach z warmińskiej prowincji oraz docenione w Cannes Najpiękniejsze fajerwerki ever (2017) w dramatyczny sposób ukazujące rezultat konfliktów społecznych – ściśle koresponduje z chwytającą Zeitgeist działalnością Masłowskiej. Przyswojenie wspólnego języka musiało być czymś, co przyszło twórczyniom organicznie. W końcu nie bez przyczyny autorka literackiego oryginału bezpośrednio zwróciła się do Terpińskiej. Spotkanie poskutkowało pełnometrażowym debiutem reżyserki, a zarazem dopiero drugą, po Wojnie polsko-ruskiej (2009, X. Żuławski), filmową adaptacją prozy Masłowskiej.

Na duży ekran Terpińska odeskortowała Innych ludzi niezwykle skrupulatnie, by nie powiedzieć dosłownie. Ujęty w książce autoironiczny styl językowy, który mieści się gdzieś pomiędzy wysokiej próby uliczną poezją a rymami częstochowskimi, w filmie został odzwierciedlony w quasi-musicalowej strukturze. Rapowe libretto Masłowskiej dopełniono tętniącymi szybkim pulsem stolicy bitami, a dialektem postaci stała się melorecytacja. Sceną dla tej hip-hopowej śpiewogry jest przestrzeń współczesnej Warszawy.

To w niej, na granicy jawy i snu egzystują bohaterowie tragiczni, dla których rzeczywistość przepoczwarzyła się w ciężkie brzemię. Towarzyszy im wprawdzie pełniący funkcję wszechwiedzącego narratora, odziany w bluzę z kapturem i cierniową bejsbolówkę Jezus, ale duchowy patron Polski niespecjalnie przejęty jest ingerencją w życie jej mieszkańców.

O odwróceniu losu marzy Kamil (nagrodzony za tę rolę na festiwalu w Gdyni Jacek Beler), zamknięty w mieszkaniu z natarczywą matką i siostrą 32-letni blokers z wizją wydania własnego mixtape’u, oraz Iwona, uzależniona od xanaxu nowobogacka pani domu, którą z mężem łączy już tylko kredyt w banku. Ich żywoty przeplatają się niespodziewanie: Kamil naprawia u Iwony łazienkę, co prowadzi do nieformalnego, okraszonego beznamiętnym seksem mezaliansu. W międzyczasie poznajemy również partnerów protagonistów: Anetę, przyjezdną studentkę z Radzynia, która smutki topi w różowym carlo rossi, i Maćka, uwikłanego w podobnie niesatysfakcjonujący romans oraz dietę pudełkową. Zarówno u Masłowskiej, jak i Terpińskiej bohaterowie sprawiają wrażenie karykatur samych siebie; są tyleż skonstruowani ze stereotypów, co pokrętnie rzeczywiści. Pozbawieni możliwości zmiany status quo stanowią zbiorowy portret wielkomiejskiej samotności.

            W Innych ludziach osamotnienie wpisane jest bowiem w DNA dużego miasta. Tak jak czołowi przedstawiciele opowieści, sama Warszawa sportretowana jest w filmie w sposób odstręczający.

Nad jej świetlistymi ulicami i budynkami unosi się trujący smog, który wisi nad bohaterami niczym ponure fatum. Terpińska obrazuje wypełnioną nieszczęśnikami stolicę, której hip-hopowy szlak wytycza specyficzna scenografia i jej wyposażenie: zgiełkliwe centra handlowe, pamiętające lepsze czasy blokowiska z zalegającymi na chodnikach lufkami, kebaby na rogu, no i mieszkania – ciasne lub przestronne, ale zawsze naznaczone utrapieniem.

Pełnometrażowy debiut reżyserki wyrasta tym samym na gatunkową hybrydę, która sprzęga ze sobą wielkomiejski rap-musical, temperamentny dramat społeczny, ale też groteskową farsę.

Pomimo posępnego charakteru historii obraz w znacznym stopniu uformowany został z niemal wodewilowego humoru. Źródło komizmu stanowi w głównej mierze błyskotliwe przeniesienie na ekran wersów Masłowskiej, wśród których pełno jest niejednoznacznych rymów czy samoświadomych błędów fleksyjnych. Poczucie przenikającej fabułę tragikomedii wzmacniają absurdalne sekwencje z ożywającymi nagle elementami scenerii lub epizody z udziałem stołecznej gawiedzi, która niczym antyczny chór żywo komentuje akcję. W budzących śmiech językowych fanaberiach można odnaleźć echa twórczości Marka Koterskiego, który kultowy Dzień świra (2002) okrasił przecież rytmicznym trzynastozgłoskowcem. Bohaterowie Innych ludzi mogliby zresztą być ponowoczesnymi potomkami Adasia Miauczyńskiego, tak samo jak naczelny nieudacznik polskiej kinematografii winy za swe niepowodzenia szukając wszędzie tam, gdzie jej nie ma.

Inni ludzie

Polska 2021, 106’

reż. i scen. Aleksandra Terpińska, zdj. Bartosz Bieniek, muz. Auer, prod. Madants, wyst. Jacek Beler, Sonia Bohosiewicz, Magdalena Koleśnik, Marek Kalita, Sebastian Fabijański

Artykuły tego samego autora

Komentuj