Dowłatow

Leningrad, listopad 1971 roku. Miasto świętuje kolejną rocznicę rewolucji październikowej, ale kraj stoi w martwym punkcie. Siergiej Dowłatow, początkujący prozaik, czuje skutki tego zastoju na własnej skórze. Wiersze i opowiadania młodego artysty są regularnie odrzucane przez kolejne pisma i wydawnictwa, ponieważ nie należy do Związku Literatów, który z kolei nie akceptuje jego sceptycyzmu w stosunku do absurdów życia publicznego. Bez oficjalnego wsparcia, zamiast tworzyć – chałturzy w redakcji stoczniowej gazetki zakładowej. Dowłatow chce jednak rejestrować i lirycznie przetwarzać treść codziennych doświadczeń, pisać o odkrywanej na nowo rzeczywistości: o pracownikach stoczni lub budowie metra, odkrywającej ciała dzieci zabitych podczas wojny. Którejś nocy śni mu się towarzysz Breżniew, który zaprasza go do wspólnej pracy nad tym tematem. Ale to tylko niepoprawne politycznie urojenie. Artyści nie mogą robić niczego wbrew wytycznym cenzury, mają związane ręce. Nie doczekają się publikacji we własnym kraju, wybiorą artystyczne uchodźstwo na Zachodzie.

Film Aleksieja Germana młodszego jest nie tyle tradycyjną biografią, ile dziełem sięgającym po prawdziwe postaci po to, by opowiedzieć własną, ponadczasową historię. Opiera się ona pokusie nadania opowieści konwencjonalnej formy, a ciągiem luźnych epizodów portretujących zmagania z wytycznymi gazety zakładowej, spacery po zimowym, zamglonym Leningradzie czy najbardziej monotonne zajęcia pisarza kieruje raczej wrażenie artystycznego rozedrgania. Kamera Łukasza Żala, niczym wyborne pióro Dowłatowa, prowadzi opowieść w sposób bardzo subiektywny – pozostaje maksymalnie blisko tytułowego bohatera, plącząc się między nogami i chwytając na gorąco żywioł jego codzienności.

W polu widzenia Dowłatowa znajduje się jednak wielu tak samo wykluczonych artystów, którzy niedługo stworzą tzw. trzecią falę emigracji. W finale filmu przyjaciel bohatera, wybitny poeta Josef Brodski, emigruje do Stanów Zjednoczonych, gdzie nie będzie musiał już gonić od zlecenia do zlecenia, a na chudsze miesiące odkładać z okazjonalnych fuch. Z kolei w biurach wydawców kolejni desperaci podcinają sobie nadgarstki po tym, jak ich rękopisy zostały odrzucone i trafiły na zbiórkę szkolnej makulatury.

Dowłatow, mimo swojego publicystycznego potencjału, nie jest filmem wyłącznie politycznym, lecz dziełem dopełnionym o to, co prywatne i osobiste. Wszak ojciec Aleksieja Germana młodszego – także przedstawiciel leningradzkiego światka artystycznego tego okresu – kopie swoich filmów trzymał pod łóżkiem, aby nie trafiły w niepowołane ręce. W oficjalnym obiegu był nikim, w podziemiu pozostał wierny sobie.

Dowłatow nie jest więc zaledwie obrazem inteligencji złamanej przez reżim ani spóźnionym krzykiem jej rozpaczy. Uświadamia za to, że mimo ekonomicznej stagnacji i opresyjnego nadzoru był to czas niepowtarzalny i kreatywny. „W latach 70. nie myślało się o pieniądzach, niewielu też zależało na naświetlaniu newralgicznych politycznie miejsc. Artyści zastanawiali się natomiast, jak ocalić siebie. Dlatego też podziwiam to pokolenie i realia, w których twórczość traktowano jako coś wyjątkowego” – tłumaczył reżyser na festiwalu w Berlinie. Jego najnowszy film jest wyrazem nostalgii za dziedzictwem epoki ojca, kiedy to wiara w nowy język poetycki, który uwiarygodniał codzienność zwykłych „małych” ludzi, była wartością nadrzędną. Portretując to środowisko, reżyser wprowadza nas do mieszkań wypełnionych tłumami bezrobotnych literatów, w których podczas podziemnych wieczorków literackich i długich dyskusji poddawało się rewizji oficjalnie respektowane normy. W tej przestrzeni stowarzyszeni artyści zachowywali się tak, jakby Rosja radziecka należała do zachodniego świata, w którym ton nadawał amerykański jazz i proza Hemingwaya czy Faulknera.

Podziemny krąg twórców pokolenia chruszczowowskiej odwilży, zmuszonej skonfrontować się z breżniewowską epoką zastoju i restalinizacji, mówi także coś bardzo współczesnego. Rosja wciąż pozostaje miejscem niedającym się łatwo opisać. Z jednej strony z federalnego budżetu stawia się tam pomniki Brodskiemu, a losy Dowłatowa – demistyfikatora absurdów radzieckiej utopii – pokazuje w kinach i telewizji, z drugiej zaś czarna polityczna lista nieustannie zamyka usta wielu artystom.

„Bywa źle, ale mimo wszystko istniejemy” – przekonuje German słowami swoich bohaterów. Dowłatow jest doskonałym pretekstem do opowiedzenia o odwiecznym klinczu nieśmiertelnego reżimu i równie żywej nadziei, że sztuka może zmieniać świat pojedynczych ludzi na lepsze.

 

Dowłatow
Rosja, Polska, Serbia 2018, 126’
reż. Aleksiej German Jr, scen. Aleksiej German mł., Julia Tupikina, zdj. Łukasz Żal, prod. SAGa, Metrafilms, Message Film, Art and Pop Corn, wyst. Milian Marić, Daniła Kozłowski, Helena Sujecka, Artur Biesczastny, Jelena Liadowa, Piotr Gąsowski, Hanna Śleszyńska

Komentuj