Deerskin

Ubrania z sieciówek to zmora współczesności. Szybko się niszczą i kurczą w praniu, a ludzie wymieniają je co sezon, produkując kolejne tony odpadów. Georges, protagonista najnowszego filmu Quentina Dupieux, postanawia działać wbrew tym trendom: przemierza cały kraj i wydaje ostatnie oszczędności na używaną skórzaną kurtkę. Choć może się to wydawać absurdalne (i takie zresztą jest), zakup całkowicie zmienia życie mężczyzny: kurtka staje się jego najbliższą przyjaciółką (!) i doradczynią.

O przeszłości i motywacji Georges’a wiadomo niewiele – mężczyzna zostawił żonę i zrezygnował z pracy oraz zamieszkał na jakiś czas w prowincjonalnym pensjonacie. Ukrywa przed nowo poznanymi osobami (i widzami) swoją prawdziwą tożsamość, a miejscową barmankę, miłośniczkę sztuki montażu, przekonuje, że jest reżyserem filmowym. Wspólnie, za pomocą kamery, którą Georges otrzymał od poprzedniego właściciela skórzanej kurtki „w gratisie”, pracują nad przygotowaniem filmu, na który mężczyzna ma wkrótce rzekomo otrzymać dofinansowanie od swoich producentów.

Poza quasi-reżyserską pracą i włóczeniem się po okolicy bohater spędza czas na rozmowach ze swoją kowbojską kurtką ze skóry daniela. Można mówić tu o miłości od pierwszego wejrzenia oraz jakiejś ukrytej sile przyciągania (co doskonale wyraża w swojej autoironicznej roli Jean Dujardin). Georges twierdzi, że wygląda w kurtce świetnie (choć na pierwszy rzut oka jest ona trochę za mała i kuriozalnie opina się na jego wystającym brzuchu), a jego opinię podzielają inne osoby. Co ważne, ten oryginalny element garderoby przekonuje go, że inne kurtki należy zniszczyć. Często wypowiadane przez przeglądającego się w lustrze Georges’a słowa „killer style”, wyrażające zachwyt własną stylizacją, nabierają wkrótce nowego znaczenia: protagonista całkowicie bezkarnie zaczyna unicestwiać właścicieli i właścicielki innych kurtek.

Taki porządek rzeczy sprawia, że Deerskin wymyka się wszelkim próbom gatunkowego „ometkowania”: stanowi totalnie bezkompromisowe połączenie surrealistycznego humoru i krwawego thrillera o popadającym w coraz większą psychozę mordercy (choć próżno tu szukać psychologizowania).

Absurdu przedstawionej w filmie sytuacji dodaje fakt, że zabójcza katana spokojnie wisi na wieszaku i „przemawia” głosem Georges’a. Ta schizofreniczność może być oznaką kryzysu czterdziestokilkuletniego bohatera, który postanowił uciec od dotychczasowego życia i udawać, że jest kimś innym. Kurtka sprawia, że nabiera on pewności siebie, jest przekonany nie tylko o swoim atrakcyjnym wyglądzie i interesującej osobowości, ale także o tym, że wszystko ujdzie mu na sucho (wyłudzanie pieniędzy od barmanki, kłamstwa, morderstwa). I rzeczywiście wszystko idzie zgodnie z jego planem – barmanka uznaje jego amatorskie filmy za profesjonalne produkcje i nikt nie pyta go o to, po co właściwie przyjechał do niewielkiej miejscowości. Georges w oczach innych (i swoich własnych) staje się zatem nienagannie ubranym, utalentowanym mężczyzną – choć widzimy przecież, jaki jest w rzeczywistości!

Deerskin nie jest pierwszym filmem Dupieux stanowiącym autorskie połączenie groteskowej historii oraz wyraźnych przejawów filmowej samoświadomości. Francuski reżyser niejednokrotnie pretekstowo wykorzystywał fabuły swoich realizacji, czyniąc je jedynie środkiem do gry z konwencjami filmowymi. Ironizował, „obsadzając” w głównej roli swojego niby-thrillera żądną krwi oponę o parapsychologicznych zdolnościach (Mordercza opona [2010]) czy śledząc losy reżysera, który w różnych miejscach poszukuje najlepszego jęku w historii kina (Reality [2014]).

W świecie Dupieux logika zostaje zawieszona i może się wydarzyć dosłownie wszystko, co zaburzyłoby ciąg przyczynowo-skutkowy: choćby mordercze zapędy podjudzanego przez skórzaną kurtkę bohatera.

Samozwańczy reżyser Georges w rozmowach z barmanką definiuje, kim jest dla niego twórca filmowy – jego zdaniem może stać się nim każdy, kto dzierży w dłoni kamerę. Wielokrotnie filmuje siebie (i swoją kurtkę!), jakby chodziło o jakiś rodzaj autoterapii, mówienia o tym, co najważniejsze. Trudno jednak zrozumieć jego quasi-artystyczne pomysły, oparte na przydługich, kiepsko wykadrowanych ujęciach. Ale, jak przecież pokazuje historia barmanki, która z marnym skutkiem próbowała przemontować chronologicznie Pulp Fiction (1994, Q. Tarantino), nie zawsze nasze ambitne zamierzenia sprawdzają się w rzeczywistości.

 

Deerskin

Le daim

Francja 2019, 77’

reż., scen. i zdj. Quentin Dupieux, muz. Janko Nilovic, prod. Atelier de Production, Arte France Cinéma, Garidi Films, Nexus Factory, Umedia, wyst. Jean Dujardin, Adèle Haenel, Albert Delpy, Laurent Nicolas, Marie Bunel

Komentuj