Zimowa playlista filmowa

Zima kojarzy się z ciepłymi piernikami, kolorowymi lampkami, śniegiem po kolana i roześmianymi dziećmi… Co niektórym. Dla naszej redakcji to głównie dżdżyste widoki za oknem i wspomnienia, które wraz z dorosłością przemieniają świąteczną euforię w nostalgię. Niewątpliwie pogoda sprzyja oglądaniu filmów (choć niektórzy powiedzą, że każda pogoda temu sprzyja) i ich kontemplacji. Zapraszamy do przesłuchania naszej zimowej playlisty, którą znajdziecie na portalu Spotify. Jest mroźnie, deliberacyjnie. Mamy nadzieję, że nasza składanka będzie towarzyszyła Waszej lekturze „Ekranów” – polecamy w zestawie z kocem i ciepłą herbatą w dłoni (nie zapomnijcie o imbirze!). (Maja Głogowska)

Link do Spotify: Zimowa playlista filmowa

Spencer (2021, muz. Jonny Greenwood)

Choć w dziejącym się podczas Bożego Narodzenia filmie Pabla Larraína nie spada ani jeden płatek śniegu, to w niewielu produkcjach z ostatnich lat panowała równie chłodna atmosfera. Wielki udział ma w tym soundtrack Jonny’ego Greenwooda. Brytyjski kompozytor zmodyfikował standardowe barokowe kompozycje – utożsamiane z arystokracją – przy użyciu jazzowych aranżacji, a nawet sonoryzmu, aby jak najlepiej zilustrować postać samej Diany – królowej ludzkich serc uwięzionej w klatce. Greenwood podkreśla to zniewolenie, przeszywając wysmakowane melodie zapożyczonymi od Pendereckiego jękami smyczków. Innym razem pozwala tematom odpływać w stronę free jazzu, czym oddaje jej pragnienie swobody. W przewrotnie zatytułowanym utworze Home / Lacrimosa korzysta z potężnych, groźnych organów, dzięki czemu brzmi on jak zawieja śnieżna i oddaje uczucia, które towarzyszyły Dianie w czasie powrotu do znienawidzonego domu. Szczególnie wyróżnia się jednak motyw główny – melodia zagrana na samym pianinie. Temat Spencer jest o wiele oszczędniejszy w porównaniu z resztą kompozycji z filmu. Tworzy tym samym – podobnie jak synowie dla księżnej – bezpieczną przystań wewnątrz chaosu: tak soundtracku, jak i jej życia. Greenwood nie zapomina bowiem, że pomimo tragizmu Diana do końca była ciepłą osobą. (Wiktor Małolepszy)

 

Blade Runner 2049 (2017, muz. Hans Zimmer, Benjamin Wallfisch)

Zimowy chłód naznaczany przez elektryzujące ścieżki dźwiękowe to zjawisko, którego nie spotyka się w kinie często. Jedną z ciekawszych jesienno-zimowych propozycji jest niewątpliwie Blade Runner 2049. Zrealizowany przez Denisa Villeneuve’a sequel kultowego filmu Ridleya Scotta wzbogacony został o ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Hansa Zimmera i Benjamina Wallfischa. Muzyka ta – szczególnie utwory 2049, Blade Runner oraz zaczerpnięty z oryginału Tears in the Rain Vangelisa – sprawia, że przejmujący chłód świata przedstawionego oraz mroźne spojrzenia replikantów dosłownie osadzają się na skórze. Dzięki unikatowemu doborowi melodii i ciężkich dźwięków zamykające film sceny w śniegu stanowią przypieczętowanie zimowej aury, jaką cechuje się Blade Runner 2049. Z rytmu tego nie wybijają nawet wydarzenia rozgrywające się w oranżowej scenografii. Zimmer i Wallfisch powołali do życia muzyczne środowisko, które dodaje precyzji dialogom i zamraża słuchacza w bezruchu. Zimowa wilgoć zdaje się przenikać z głośników i unosić się w powietrzu niczym płatki śniegu. (Anna Czerwińska)

Batman (2022, muz. Michael Giacchino)

Z perspektywy kraju, gdzie zimy kojarzą się raczej z szarością i deszczem, niewiele kompozycji pasuje do ulatniającego się ciepła równie dobrze jak Marsz żałobny Chopina. Jednak by nie odzierać się z resztek dobrego humoru, jeden z najbardziej znanych utworów polskiego kompozytora możemy ubrać w inne szaty (czy raczej pelerynę). Poszukując wpadających w ucho motywów przewodnich z tegorocznego repertuaru, idealnym kandydatem jest Michael Giacchino, który wykorzystując niemal wyłącznie dwa akordy, opatrzył Batmana Matta Reevesa najmroczniejszą od wielu lat muzyką. Integralną czy wręcz esencjonalną częścią ścieżki dzwiękowej jest czytelna inspiracja wspomnianym marszem Chopina, który przywołuje posępne skojarzenia, czyniąc Mrocznego Rycerza ucieleśnieniem grozy w oczach umierającego miasta. Główny motyw muzyczny nowego Batmana strukturalnie zbliżony jest również do obecnego w filmie Something in the Way Nirvany, ale także Marszu imperialnego Johna Williamsa. Wszystkie te utwory łączy widmo nadchodzącego końca, który sprowadzony zostaje zarówno na głównego bohatera, jak i przez niego. (Norbert Kaczała)

Zielony Rycerz. Green Knight (2021, muz. Daniel Hart)

Film Davida Lowery’ego zorganizowany jest wokół cyklu zimowo-bożonarodzeniowego. W świąteczny poranek do Camelotu przybywa Zielony Rycerz, sir Gawain podejmuje jego przekorne wyzwanie, a po roku wyrusza do Zielonej Kaplicy, by domknąć cykl. Schemat wędrówki-powrotu wykorzystuje także kompozytor Daniel Hart. Muzyczne motywy oddają emocje i doświadczenia towarzyszące podróży: są opisem niepokojów i lęków (In Stori Stif and Stronge), fascynacji niesamowitością (Aiganz O Kulzphazur) czy katartycznego spełnienia (Now I’m Ready, I’m Ready Now). Wśród tropów akustycznych jest tu efemeryczny ambient, gregoriański patos, wyobrażenie średniowiecznego folku czy wreszcie cud współczesnej inżynierii fonicznej – The Apprehension Engine, skomplikowany wynalazek Marka Korvena, opisywany często jako instrument skrojony pod kino grozy. Ścieżka dźwiękowa Harta, wespół z samym filmem, prosi się o odczytanie sezonowe, lokując się w centrum zimowej konstelacji: między chłodem arturiańskiego ogniska domowego a dyskretnym urokiem kaplicy Zielonego Rycerza. (Kamil Walczak)

Zabij to i wyjedź z tego miasta (2020, muz. Tadeusz Nalepa)

Dzieło życia Mariusza Wilczyńskiego skupia jak w soczewce jego wspomnienia z przeszłości. Od rodzinnych świąt, poprzez zakamarki Łodzi, aż do najważniejszej postaci filmu – Tadeusza Nalepy. Nalepy, którego słyszymy przez cały czas trwania filmu: jego szlagiery i jego głos. Gitarzysty, wielkiego przyjaciela reżysera, który specjalnie dla niego napisał muzykę. Jego śmierć naznacza także samo dzieło – zarówno w scenach, które finalnie trafiły do produkcji, jak i tych obecnych tylko na wystawie poświęconej filmowi. Lider Breakoutu pozostaje cały czas obecny: jako druh, muzyk, pewna oś fabularna. Jeśli zima i okres świąt mogą mieć w sobie coś z metafizyki, to Zabij to… oddaje ten stan najpełniej w sekwencji portowej, gdy gitarzysta gra pierwsze takty Modlitwy. Ostatni taniec, ostatnie takty, artystyczna spowiedź. Wilczyński pozwala utworowi wybrzmieć, jakby na potrzeby swojego opus magnum stworzył ostatni teledysk dla przyjaciela – jako i on skomponował dla niego ścieżkę dźwiękową. Słowa: „Więc błagam, daj mi szansę jeszcze raz / Daj mi ją ostatni raz” to przepełnione smutkiem zaklinanie rzeczywistości. (Maciej Kędziora)

Artykuły tego samego autora

Komentuj