Christian Films

Zszokowani krytycy przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na wyniki amerykańskiego box office’u na początku września ubiegłego roku. Stworzony poza wielkimi studiami za trzy miliony dolarów film War Room (2015, A. Kendrick) zarobił ostatecznie 65 milionów. Opowieść o żonie pragnącej uzdrowić swój związek za pośrednictwem modlitw w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu, tytułowym wojennym pokoju zwróciła powszechną uwagę na fenomen Christian films.

Wspólnoty religijne za oceanem już od pierwszej dekady XX wieku wykorzystywały niezwykłą popularność kina w procesie ewangelizacji. Zamiary te porzucono wraz z początkiem Wielkiego Kryzysu, który zmusił Amerykanów do skupienia się na bardziej przyziemnych zagadnieniach. Religijność obywateli znacznie osłabła i stan ten utrzymał się aż do końca II wojny światowej. Dopiero w latach 50. Amerykanie ponownie zwrócili się ku wierze, nie tylko pod wpływem ogromu cierpienia i zła, jakiego doświadczyli w latach globalnego konfliktu, ale również ze względu na zimnowojenną atmosferę zagrożenia oraz powracające widmo apokaliptycznej wojny atomowej. Pojawiły się w tym czasie pierwsze studia specjalizujące się w produkcji filmów religijnych, jak na przykład Cathedral Films, Gospel Films czy World Wide Pictures, których największym sukcesem był wprowadzony na ekrany w roku 1953 Martin Luther Irvinga Pichela, sfinansowany przez Lutheran Church Production – wspólne przedsięwzięcie sześciu luterańskich wspólnot religijnych. Tradycję produkcji filmów przez protestanckie wytwórnie silnie związane z kościołami podtrzymuje się również współcześnie, i to właśnie aspekt produkcyjny stanowi główne kryterium wyodrębnienia zjawiska Christian films, stanowiącego doskonałe przełożenie niedzielnych kazań na język filmu.

Mamona

Prawdziwym punktem zwrotnym w historii filmu religijnego, a zarazem kamieniem węgielnym podgatunku stała się Środa Popielcowa roku 2004, kiedy to na ekrany kin weszła wyreżyserowana przez Mela Gibsona Pasja. Całkowity koszt filmu (30 mln dolarów) został pokryty z prywatnych pieniędzy reżysera i jego firmy producenckiej Icon Productions. Nikt nie spodziewał się, jak doskonała będzie to inwestycja – Pasja zarobiła w sam weekend otwarcia niemal 84 milionów dolarów, a dzięki wyświetlaniu na całym świecie przyniosła dochód w wysokości 612 milionów dolarów, stając się równocześnie najbardziej dochodowym filmem z kategorią wiekową R w historii kina. Pieczołowicie odtworzone realia historyczne czasów rzymskich, znakomite zdjęcia i dosłowność w ukazaniu scen cierpienia Jezusa przypomniały, że filmy religijne mogą być wysokiej jakości produkcjami odnoszącymi sukces kasowy. Nic więc dziwnego, że od tej pory producenci znacznie chętniej angażowali się w tworzenie filmów o zabarwieniu religijnym.

Rynek filmów chrześcijańskich można podzielić na dwie przenikające się z sobą części. Pierwszą z nich stanowią filmy produkowane przez duże wytwórnie, takie jak Sony Pictures (Niebo istnieje… naprawdę [2014, R. Wallace]), Lionsgate Films (Grace Unplugged [2013, B.J. Silverman]) czy Mandalay Pictures (Surferka z charakterem [2011, S. McNamara]). Drugi i zarazem znacznie większy fragment rynku należy do wyspecjalizowanych przedsiębiorstw, które skupiają się nie tylko na produkcji filmów, ale również ich dystrybucji. Pure Flix swoje dzieła, takie jak Bóg nie umarł (2014, H. Cronk) oraz Czy naprawdę wierzysz? (2015, J. Gunn), pokazuje zarówno w kinach, jak i na stworzonej przez siebie platformie VOD działającej na zasadzie Netflixa (podobieństwo nazw i logo obu firm nie jest przypadkowe). Innym przykładem tego rodzaju działalności jest wyspecjalizowana w eschatologicznych filmach wytwórnia Cloud Ten Pictures, kierowana przez braci Petera i Paula LaLonde’ów, która dwa lata temu zaprezentowała Czasy ostateczne: Pozostawieni (2014, V. Armstrong) z Nicolasem Cage’em w roli głównej, będące remakiem własnego tytułu studia z roku 2000.

[dalsza część artykułu w numerze]

Kaja Łuczyńska

Komentuj