Baza ludzi umarłych (1958)

Scenariusz "Bazy ludzi umarłych", którego Hłasko był autorem i który pierwotnie był przeznaczony dla Andrzeja Wajdy, niewątpliwe wygładzał to, co dziś w pierwowzorze jest trudne do przyjęcia: jego pretensjonalność. Sam Hłasko był prawdopodobnie tej pretensjonalności w jakimś stopniu świadomy, bo w "Pięknych dwudziestoletnich" pisał, że nie może tego utworu czytać ani o nim słyszeć. Natomiast jego scenariuszową adaptacją aktorzy byli zachwyceni. Emil Karewicz, który zagrał Warszawiaka, i Roman Kłosowski, który wcielił się w Orsaczka, zgodnie mówili, że „scenariusz tego filmu był najlepszym, jaki w życiu poznali, świetnie napisany”.

To chyba najbardziej znany film Czesława Petelskiego i niewymienionej w czołówce Ewy Petelskiej. Nakręcony na podstawie minipowieści Następny do raju (1957) Marka Hłaski, rozgrywał się niedługo po wojnie i opowiadał o kierowcach z bazy transportowej w Bieszczadach, którzy uciekając przed grzechami dawnego życia, wożą na odludziu drewno zdezelowanymi „dżemsami”, czyli ciężarówkami marki GMC. Choć marzą o wyrwaniu się z tego miejsca, giną kolejno w wypadkach, bo centrala nie przysyła nowych wozów.

Wokół filmu Petelskiego narosło wiele mitów. W autobiograficznych Pięknych dwudziestoletnich Hłasko twierdził na przykład, że nigdy nie obejrzał Bazy… w całości, czemu zaprzeczał Petelski: „Nieprawdą jest (…), że Hłasko nie widział filmu. Wiosną 1958 roku odbyła się w Warszawie projekcja z jego udziałem. Wtedy to ówczesny mój kierownik artystyczny Aleksander Ford oświadczył nam, że film nie nadaje się do publicznego pokazania i że koniecznie jest dokonanie daleko idących zmian, przekręcenie niemal połowy materiału. Hłasko powiedział wtedy Fordowi, gdzie go ma pocałować. Ja odmówiłem jakichkolwiek zmian i przekrętek. Film poszedł na półkę, gdzie przeleżał półtora roku” (Petelski 1983, s. 11). Na ekrany wszedł dopiero w sierpniu 1959 roku po tym, jak – według najbardziej utrwalonej wersji zdarzeń, której nie ma jednak jak zweryfikować – Józef Krakowski, szef produkcji Zespołu „Studio”, urządził pod nieobecność Forda kolaudację z udziałem członków biura politycznego. A ci zlecili wprawdzie zmianę czasu akcji, ale przyjęli film.

Usunięto jednak z czołówki nazwisko Hłaski, na które był zapis cenzorski po wyjeździe pisarza do Francji. On sam utrzymywał, że wycofał nazwisko po nieporozumieniach z Petelskim, co było kolejnym elementem legendy filmu.

Scenariusz Bazy ludzi umarłych, którego Hłasko był autorem i który pierwotnie był przeznaczony dla Andrzeja Wajdy, niewątpliwe wygładzał to, co dziś w pierwowzorze jest trudne do przyjęcia: jego pretensjonalność. Sam Hłasko był prawdopodobnie tej pretensjonalności w jakimś stopniu świadomy, bo w Pięknych dwudziestoletnich pisał, że nie może tego utworu czytać ani o nim słyszeć (Hłasko 1988, s. 137). Natomiast jego scenariuszową adaptacją aktorzy byli zachwyceni. Emil Karewicz, który zagrał Warszawiaka, i Roman Kłosowski, który wcielił się w Orsaczka, zgodnie mówili, że „scenariusz tego filmu był najlepszym, jaki w życiu poznali, świetnie napisany” (Wasilewski 1994, s. 133). Kłosowski nie był jednak w stanie ukryć żalu, że jego rola została w ostatecznej wersji filmu tak bardzo okrojona i ocenzurowana.

Jego Orsaczek jest w filmie właściwie jedynym spośród kierowców, który ma konkretny plan na przyszłość: chce kupić taksówkę. Kierowcy z bazy robią często lewe kursy, dorabiając sobie w ten sposób do marnej pensji. Lecz tylko Orsaczek nie przepija w całości nadprogramowych pieniędzy. By się zabezpieczyć przed ich nieopatrznym wydaniem, trzyma je w kasie właściciela stolarni Marcinkowskiego, który obiecał mu „wózek na taksóweczkę”. Marzenie Orsaczka pozwala mu psychicznie uwolnić się od beznadziei bytowania w bazie. A warunki tam są wręcz codziennym ocieraniem się o śmierć. Hłasko, który sam na przełomie 1950 i 1951 roku przepracował sześć tygodni w Bazie Transportowej Bystrzyca Kłodzka i na tym doświadczeniu oparł szkielet fabularny Następnego do raju, przekonywał, że w rzeczywistości było tam jeszcze gorzej, niż to opisał.

Hłaskowski fatalizm losu musi się dopełnić: Orsaczek nie zostanie taksówkarzem. W książce, której akcja rozgrywa się w 1950 roku, na przeszkodzie staje mu zupełny brak orientacji w cenach nowego samochodu oraz przepis mający wejść za kilka dni w życie, który zakazuje osobom prywatnym kupna samochodu. Gdy prawda dociera do Orsaczka, mężczyzna upija się do nieprzytomności, demoluje w nocy trybunę pierwszomajową i zostaje aresztowany przez dwóch milicjantów. Podczas dyskusji Komisji Ocen Scenariuszy, debatującej u schyłku lipca 1957 roku nad scenariuszem filmu Petelskiego, Tadeusz Karpowski słusznie zapytał, „czy nie jest nieprawdopodobne, że Orsaczek, kierowca doświadczony, nie zna przeciętnej ceny rynkowej taksówki?” (KOS 1957, s. 86). Petelski zgodził się z tą uwagą i od razu zaproponował: „Jeśli chodzi o sprawę [Orsa]czka i waluty, to bardzo pomógłby moment samej zmiany waluty” (tamże, s. 88).

Reżyser nie zdawał sobie chyba w pierwszej chwili sprawy, na jak grząski grunt chce wejść. Nikt jednak podczas zebrania KOS-u nie zaprotestował, więc Petelski poszedł za swoim pomysłem, który był świetny: tragedię Orsaczka spowodować miała tzw. reforma walutowa, którą państwo wprowadziło 29 października 1950 roku, do ostatniej chwili utrzymując swój plan w tajemnicy. Od tamtego momentu wartość 100 starych złotych trzymanych w domu, w skarpecie, wynosiła zaledwie jedną nową złotówkę, natomiast pensje i wkłady bankowe przeliczano w stosunku 100 : 3. „Dla posiadaczy większych sum problemem była nie tylko strata dwóch trzecich oszczędności, ale również sam fakt ich ujawnienia, zwracający uwagę władz” (Kochanowski 2010, s. 64).

Była to jedna z najbardziej niegodziwych decyzji ówczesnej władzy, która chcąc rzekomo ukrócić spekulacje, uderzała w tych, którzy po wojnie zdołali zgromadzić jakiekolwiek oszczędności. Dewaluacja złotówki pozostawiła w ludziach traumę i pogłębiła nieufność wobec organów państwa.

Orsaczek w Bazie ludzi umarłych miał stać się właśnie jednym z tych, których państwo przechytrzy, pozbawiając złudzeń i nadziei. Wprawdzie kierowca swoje pieniądze zdobył wskutek kradzieży, ale widz raczej nie miałby z tym problemu. Baza ludzi umarłych niesie ze sobą sugestię, że nieuczciwe działania kierowców są aktem pewnej sprawiedliwości: jeżeli państwo źle ich traktuje i nie dba o ich życie, nie mają żadnego powodu, by być wobec tego państwa lojalni. Dlatego kradną drewno, odwożąc je do stolarni Marcinkowskiego. Skoro jednak do tzw. reformy walutowej doszło pod koniec października 1950 roku, siłą rzeczy nie mogła w filmie pojawić się scena z książki, gdy Orsaczek demoluje trybunę pierwszomajową. Zamiast tego nakręcono scenę, gdy urządza burdę w knajpie i za to zostaje aresztowany przez milicję. Ona jednak także nie znalazła się w filmie – jako zbyt pesymistyczna w swojej wymowie.

Ma rację Krzysztof Kornacki, wyrażając wątpliwość, czy podczas kolaudacji jesienią 1958 roku – bez udziału Forda, za to w obecności wysokich urzędników partyjnych – pokazano pierwotną wersję Bazy ludzi umarłych – jeszcze bez żadnych cięć. Stenogramu tej kolaudacji nie ma w archiwach, istnieje ona tylko we wspomnieniach. Petelski relacjonował, że właśnie wtedy padło najtrudniejsze dla niego zastrzeżenie, wskutek którego musiał „oszukać widza, że sprawcą dramatu tego bohatera jest kupiec-oszust, a nie przeprowadzona przez państwo dewaluacja złotówki, w wyniku której oszczędności stały się bezwartościową makulaturą” (Wasilewski 1994, s. 136). Lecz tak naprawdę do tego cięcia musiało dojść jeszcze przed kolaudacją. Wątek z dewaluacją złotówki jako powodem tragedii Orsaczka usunął albo sam Petelski w obawie przed jego wymową, albo zlecił to Ford, a reżyser – wbrew temu, co chciał pamiętać – uległ naciskom szefa Zespołu „Studio”. O reformie walutowej po prostu nie wolno było mówić, temat ten praktycznie nie istniał przez kolejne dekady PRL-u (pojawił się dopiero w filmie Niech cię odleci mara (1982) Andrzeja Barańskiego). Gdyby natomiast wątek ten nadal znajdował się w filmie podczas kolaudacji, nie padłaby ze strony kolaudantów inna sugestia: że Baza ludzi umarłych musi być osadzona w konkretnym czasie. Bo przecież reforma walutowa właśnie ten konkretny czas sugerowała.

Kolaudanci, chcąc, by czas akcji filmu został wprost określony już w napisach początkowych, wskazali na lata 1946–1947, które dla historii Bieszczadów były szczególnie burzliwe i pionierskie, dzięki czemu uniknięto wrażenia, że dramatyczne wydarzenia ukazane w filmie są „metaforą całej Polski” (Wasilewski 1994, s. 136). A z całej sekwencji finałowej tragedii Orsaczka ocalała w filmie tylko krótka scena, gdy pijany i zrozpaczony spotyka Warszawiaka i Zabawę. Nie pokazano, jak demoluje knajpę, nie pokazano jego buntu. Orsaczek z rozpaczą mówi tylko, że został oszukany przez Marcinkowskiego. Nawet jednak z tą wersją sceny musiał być jakiś problem, bo po ruchu warg Romana Kłosowskiego można poznać, że dograł w postsynchronach inną kwestię, niż wypowiedział na planie.

Bibliografia

Hłasko M., Piękni dwudziestoletni, Wydawnictwo Alfa, 1988.

Kochanowski J., Dziesięć dni, które wstrząsnęły portfelem, „Polityka” 2010, nr 44.

Kornacki K., Baza ludzi umarłych. Kolejne podejście, [w:] S. Jagielski, M. Podsiadło (red.), Przygoda kina. Prace dedykowane Profesorowi Tadeuszowi Lubelskiemu, Universitas, 2019.

[KOS], Protokół z posiedzenia Komisji Ocen Scenariuszy z 29 lipca 1957 roku, zbiory FINA, sygn. A-214, poz. 79.

Petelski Cz., Śladem „Bazy ludzi umarłych”, „Film” 1983, nr 46.

Wasilewski P., Śladami Marka Hłaski, Oficyna Wydawnicza PAROL, 1994.

 

Baza ludzi umarłych

Polska 1958, 104’

reż. Czesław Petelski, scen. Marek Hłasko [nazwisko pisarza wycofano z czołówki w wyniku jego wyjazdu za granicę], zdj. Kurt Weber, muz. Adam Walaciński, prod. Zespół Filmowy „Studio”, wyst. Zygmunt Kęstowicz, Emil Karewicz, Teresa Iżewska, Leon Niemczyk, Aleksander Fogiel, Tadeusz Łomnicki, Roman Kłosowski

Komentuj