Scenariusz „Bazy ludzi umarłych”, którego Hłasko był autorem i który pierwotnie był przeznaczony dla Andrzeja Wajdy, niewątpliwe wygładzał to, co dziś w pierwowzorze jest trudne do przyjęcia: jego pretensjonalność. Sam Hłasko był prawdopodobnie tej pretensjonalności w jakimś stopniu świadomy, bo w „Pięknych dwudziestoletnich” pisał, że nie może tego utworu czytać ani o nim słyszeć. Natomiast jego scenariuszową adaptacją aktorzy byli zachwyceni. Emil Karewicz, który zagrał Warszawiaka, i Roman Kłosowski, który wcielił się w Orsaczka, zgodnie mówili, że „scenariusz tego filmu był najlepszym, jaki w życiu poznali, świetnie napisany”.
Emblematyczny dla nurtu Szkoły Polskiej film scenarzysty Jerzego Stefana Stawińskiego i reżysera Andrzeja Munka pozostaje tym wyjątkowym przypadkiem, który zachował się w dwóch wersjach – zarówno ocenzurowanej, jak i tej z oryginalnym zakończeniem. W pierwotnej wersji finału Zezowatego szczęścia grany przez Bogumiła Kobielę Jan Piszczyk, który przyczyn swoich niepowodzeń upatruje w prześladującym go na przestrzeni dekad pechu, ostatecznego upadku doznaje w klozecie. Piszczyk jako gorliwy biuralista entuzjazmuje się przemianami zachodzącymi w Polsce przełomu lat 40. i 50., za swoje zasługi zostaje nawet odznaczony. Niestety, los spycha go nazajutrz w przepaść: któryś z wrogów Piszczyka pisze jego charakterem pisma wulgarne hasło na wewnętrznej stronie drzwi do toalety. Treść hasła pozostaje dla widza nieznana, lecz jasny staje się jego antypaństwowy charakter. Piszczyk trafia do więzienia.