Czyż nie dobija się koni? – pytał retorycznie w tytule swojej powieści Horace McCoy, nadając historii o maratonie tańca wymiar egzystencjalny. Pełnometrażowy dokument Jakuba Piątka również można oglądać jako metaforę drogi artystów, którzy nieustannie dążąc do doskonałości, wciąż przełykają gorzki smak porażki. „Pianoforte” jest jednak czymś więcej niż tylko alegorią. To przede wszystkim znakomita realizacja backstage’owych obserwacji z XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, którą śledzi się z emocjami godnymi najbardziej pasjonujących zawodów sportowych.
Nazwisko autora Essential Killing nie kojarzy się z konkretną metodą kształtowania ścieżki dźwiękowej (jak w przypadku Kubricka, Lyncha czy Godarda), nie rozpoznamy go również po skłonności do cytowania ulubionej muzyki (jak u Tarantino czy braci Coen). Mimo to muzyka ma dla filmów Skolimowskiego charakter esencjonalny. To ona odmierza czas, określa dramaturgię i wyznacza tempo.
Muzyka to fale magnetyczne. Kiedy opuszczają źródło dźwięku, a następnie rozchodzą się w przestrzeni i docierają do narządów słuchu, niemal błyskawicznie wywołują reakcję organizmu. W momencie otrzymania przez mózg informacji o muzyce uruchomiony zostaje ośrodek przyjemności – stąd uwalniana jest dopamina, neuroprzekaźnik odpowiadający za poczucie szczęścia. Zdarza się jednak, że umysł antycypuje rozwój muzyki, a zmysły muszą poddać się bezwarunkowej reakcji: na chwilę przed najbardziej ekscytującym fragmentem piosenki po mięśniach grzbietu przechodzi dreszcz. To „wyprzedzanie” muzyki może wynikać ze znajomości danej piosenki lub z przewidywalnego rozwoju utworu.
Kalkuta to jedna z najgęściej zaludnionych metropolii świata. Miasto zamieszkiwane jest przez około 15 milionów ludzi, stłoczonych wśród osnutych smogiem zabudowań. Pomiędzy nimi żyją tu również inni rezydenci: figlarne małpki, wypasane na ulicach kozy, żerujące na resztkach jedzenia szczury, a także wyrzucone na margines społeczeństwa psy. Psy głodne, chore. Psy wyjące do księżyca i wyciem uskarżające się na zaropiałe łapy. Tak właśnie Jesse Alk filmuje swoich psich bohaterów na ulicach indyjskiego miasta – przez pryzmat życia bezdomnych czworonogów.
Zapatrzenie w przeszłość oraz anachroniczność nadwiślańskich musicali właściwie od zawsze definiowała ich charakter, gatunkową specyfikę oraz określała grono adresatów. Polskie filmy popularną muzykę traktowały instrumentalnie, trochę jak konieczny, ale niewygodny element dekoracji lub ornament, który może skusić pewną część widowni.