„Podejrzana” może stać się obiektem kinofilskiej rozkoszy. Jest filmem narracyjnie kunsztownym i wizualnie precyzyjnym, niezatracającym jednak pasji zakazanego romansu. Choć można zaklasyfikować go jako dojrzałe dzieło „starego mistrza”, Park Chan-wookowi udało się wnieść do kryminalno-melodramatycznego mariażu odświeżające rozwiązania montażowe i inscenizacyjne. Przy użyciu niezwykle świadomych zabiegów artystycznych powstał film o zatracaniu się w obsesji; film, który chce się sączyć i od którego nie można się oderwać.
Filmowe science fiction XXI wieku przenikliwie zauważa, że w kosmosie mieszkają także kobiety. Zwiększona obecność bohaterek dostrzegalna jest niezależnie od podgatunku czy nurtu kinowej fantastyki naukowej. W obwieszczaniu, że przyszłość należy do kobiet, kino wydaje się jednak nader ostrożne.
„Szczęśliwy Lazzaro” to dzieło rzadkiej urody. Oddaje hołd tradycji włoskiego kina, jest przesycone szczerym humanizmem i tworzy świat, w którym filmowa wyobraźnia, religia i cudowność biorą nas w objęcia nadziei i pocieszenia. Alice Rohrwacher pokazuje, że szczere i bezpretensjonalne kino może być postsekularnym credo.
Twórcy „Star Trek: Discovery” dotarli tam, gdzie nie dotarł nikt przed nimi. Postanowili zagrać na nosie tej części fandomu, dla której całkowicie uprawnione jest istnienie międzygalaktycznych potworów i światów równoległych, ale fakt, że czarnoskóra kobieta może być protagonistką tej serii, jest już dalece „nierealistyczny”.
Diane Kruger powraca do Grecji. Tym razem nie jest jednak eteryczną i bezbronną Heleną Trojańską, lecz mścicielką, która w sercu cywilizacji europejskiej rozprawia się z nawracającym widmem jej największego XX-wiecznego grzechu. „W ułamku sekundy” pokazuje, że gdy instytucja prawa nie potrafi zatamować brunatnej fali zalewającej Europę, jedynym wyjściem pozostaje radykalność indywidualnego sprzeciwu.
Tony Palmer będzie gościem 24. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Etiuda & Anima w Krakowie (21–26 listopada), gdzie zaprezentowana zostanie retrospektywa jego twórczości.
„Lady M.” odświeża nieco zatęchłą konwencję wyspiarskich filmów kostiumowych dzięki energii filmowej młodości i seksualnej łapczywości, która aż kipi z ekranu.
„Czerwony żółw” jest inkarnacją filmowej uniwersalności. Nie posługuje się słowami, nie dzieli widzów ze względu na wiek, pochodzenie ani kapitał kulturowy. Rozbudza pragnienie o powrocie na łono natury, które spełnia, pozwalając nam przez chwilę zanurzyć się w pływie błogich obrazów. To film-ekosystem o swoistej dynamice montażu, koloru i dźwięków, a także okaz kreatywnej symbiozy natury i sztuki animacji.
„Co dziewięć sekund myślę o seksie, a co dwanaście o śmierci” – mówi Signe Baumane, a na spotkaniach z publicznością chętnie opowiada zarówno o penisach, jak i swojej depresji. Podobne motywy nieustannie pojawiają się w jej animacjach. Eros i Tanatos rysowani są tu infantylną kreską, życiowe traumy przybierają pastelowe barwy, a do opowiadania o kobiecości najwłaściwsza wydaje się groteska.
Ponad dekadę temu w Stanach Zjednoczonych silnie postulowano koniec „czasu ironii”, czyli kulturowego prymatu wszelkich form dystansu, cynizmu, pośredniości i cudzysłowu. Rymujący się z tą diagnozą fenomen postironii jest reakcją na kryzys autentyczności spowodowany ich wszędobylstwem i nadużyciem. W kinie opiera się na reanimowaniu bezpośredniości doświadczenia filmowego i odrzuceniu tego rodzaju sztuki, który ironię traktuje instrumentalnie – jako wygodną maskę chroniącą przez zarzutami o naiwność i prostotę.